Mianowaliśmy
ósemkę
nowych Strażników. Razem z nimi oraz Jirayą-sama, jako
mentorem i doradcą oraz
Painem, przez
wzgląd na jego umiejętności przywódcze i również jego siłę,
utworzyliśmy
Przymierze
Materialnych.
Gaara
na nowo został połączony z Shukaku. Na Strażnika Matatabiego
wybrano Itachiego Uchihę. Isobu został
przydzielony Kisame. Son Gokū
trafił
się Karumi. Kokuō
oddaliśmy
Konan.
Saiken został
przydzielony Neji'emu, kuzynowi Hinaty-chan.
Strażnikiem
Chōmei'a
został Rock Lee. Gyūki
trafił
zaś w ręce Sasoriego.
Kurama,
już w całości, oczywiście przypadł Naruto.
Siedzibę
ustanowiliśmy w dolinie Księżycowego Oka, gdzie
raz na tydzień zbieraliśmy się na spotkania, na których
omawialiśmy dalsze posunięcia.
Było
to wyjątkowo pomocne, gdyż po naszej wygranej na świecie poczęły
mieć miejsce anomalie. Wzmożona aktywność wulkanów, trzęsienia
ziemi, tsunami i inne kataklizmy naturalne. Zagrażały one życiu na
ziemi, więc nasza organizacja za główny cel obrała ochronę tego
świata. Pewnego dnia jednak w szczątkach
góry Gwiezdnego Pyłu coś zaczęło się dziać. Akurat wtedy, gdy
mieliśmy zebranie naszego Przymierza.
-
Pójdę to sprawdzić. - Postanowiłam wstając ze swojego miejsca.
-
Idę z tobą. - Rzuciła Karumi zrywając się ze swojego miejsca.
-
To nie jest dobry pomysł, jesteś potrzebna z wulkanem na zachodzie.
- Zauważył Jiraya-sama, na co blondynka z westchnieniem oklapła na
swoje krzesło. - Gaara zajmuje się teraz burzami piaskowymi. Itachi
idzie razem z Karumi. Kisame i Sasori wzięli na siebie wiry wodne i
tsunami. Neji i Lee wzięli się za trzęsienia ziemi. Pain i Konan
wzięli się za lawiny. Naruto i ja zajmujemy się trąbami
powietrznymi. Sasuke ma na głowie huragany. - Wyliczał staruszek.
-
Ale ja zajmuję się suszami, a obecnie żadnej nie ma. Mogę się
tym zająć, bp ktoś przecież musi. - Powiedziałam stanowczo.
-
Ja z nią pójdę. - Odezwał się młodszy Uchiha. - Przy okazji
zbadam teren, na którym dwa dni temu zająłem się jednym
huraganem, bo
znowu coś się tam tworzy.
-
W porządku. - Zgodził się Jiraya-sama. - W takim razie to wszystko
na dziś.
Nie
bawiąc się w wychodzenie drzwiami po prostu otworzyłam okno na
oścież i wyskoczyłam na zewnątrz. Błyskawicznie przybrałam
formę Czarnego Kruka z tego jego oczami i rozwinęłam skrzydła.
Ruszyłam w stronę anomalii nie oglądając się za siebie.
Wiedziałam, że kruczowłosy jest tuż za mną.
-
Niecierpliwa, jak zawsze.
Spojrzałam
na niego kątem oka. W formie demona wyglądał świetnie. Zresztą,
jak zawsze. Głupia perfekcja, niepotrzebnie wpędza innych w
kompleksy – pomyślałam kwaśno.
-
Zrzęda, jak zawsze. Zresztą
masz szczęście, że jeszcze żyjesz. Powinnam sprać Ci dupę za tą
akcję po walce! - Spiorunowałam go spojrzeniem, gdy jego usta
wygiął kpiący uśmieszek. - I co Cię tak śmieszy?! Mnie wcale do
śmiechu nie było!
-
Tak powinno się studzić rozentuzjazmowanych gówniarzy, smarku.
-
Ach tak? Takie dziady, jak ty, powinny już wąchać kwiatki od
spodu, stary pierniku.
Nie
mam pojęcia, jak nasza relacja zmieniła się w… TO. Nie wiem, po
prostu nie wiem. Ale tak się stało i już. Jednak zachowywał się
tak tylko wtedy, gdy byliśmy sami. Co właściwie nie zdarzało się
zbyt często, ale i tak miałam go dość.
W
końcu dotarliśmy na miejsce. Zatoczyliśmy
koło nad szczątkami góry próbując wypatrzyć to, co wyczuliśmy,
ale nic nie rzuciło się nam w oczy. Postanowiłam wylądować. Gdy
moje stopy dotknęły ziemi poczułam, że ta delikatnie drży.
-
Czujesz? - Spytałam kucając.
Kiwnął
głową obserwując moje poczynania. Dotknęłam dłonią podłoża i
przymknęłam oczy. Skupiłam się na żywiole ziemi usiłując
odnaleźć przyczynę tego zjawiska, nic jednak nie znalazłam. Tak,
jakby ów przyczyna nie brała się stąd. Otworzyłam szybko oczy.
-
Bo ona nie bierze się stąd. - Mruknęłam wstając. Sasuke
popatrzył na mnie dziwnie. - Ta anomalia. Nie jest wywołana niczym
naturalnym. - Wyjaśniłam uważnie się rozglądając. - Ale mam
wrażenie, jakbym… - Urwałam nie mogąc odnaleźć odpowiedniego
słowa.
-
Jakbyś? - Uniósł brwi.
Pokręciłam
głową.
-
Nie wiem, jak to sprecyzować. - Odparłam. - Ale mam wrażenie, że
znam tą energię. Jakbym już jej kiedyś doświadczyła.
-
Krótko mówiąc nie mamy nic, poza przeczuciami. - Podsumował. -
Dopóki nic się nie dzieje, możemy już iść.
-
Ty idź, ja jeszcze chwilę tu zostanę. - Spojrzał się na mnie
niezadowolony. Uniosłam jedną brew. - Skoro nic się nie dzieje, to
nic mi się nie stanie. Idź już, twoje huragany czekają.
Westchnął.
-
Jesteś strasznie uparta.
-
Nie bardziej, niż ty.
Pokręcił
z niedowierzaniem głową, potem jednak rozwinął swoje skrzydła i
odleciał. Przez chwilę obserwowałam jego oddalającą się
sylwetkę, po czym ruszyłam się na mały spacer po ruinach. W końcu
istniała możliwość, że coś przeoczyliśmy.
Wtem jednak wyczułam zachwianie przepływu energii. Zanim jednak zdążyłam się choćby rozejrzeć drogę zastąpiło mi dziwne stworzenie. Gdy zaś zerknęłam za siebie dostrzegłam niemal identyczną, tyle że z odwróconymi kolorami. Żadna z tych istot nie była mi znana i z całą pewnością ani jedna, ani druga nie pochodziła z tego świata.
Wtem jednak wyczułam zachwianie przepływu energii. Zanim jednak zdążyłam się choćby rozejrzeć drogę zastąpiło mi dziwne stworzenie. Gdy zaś zerknęłam za siebie dostrzegłam niemal identyczną, tyle że z odwróconymi kolorami. Żadna z tych istot nie była mi znana i z całą pewnością ani jedna, ani druga nie pochodziła z tego świata.
-
Nie obawiaj się. Nie jesteśmy tu, by Cię skrzywdzić. - Odezwała
się ta pierwsza o czarnym umaszczeniu. W każdym razie wydawało mi
się, że to ta istota, ale pewna być nie mogłam: oba stworzenia
miały maski na pyskach.
-
Jesteśmy jedynie posłańcami. - Dodała ta druga.
-
Czyimi posłańcami? - Zapytałam ostrożnie.
-
Równowagi. - Odpowiedziała ponownie ta pierwsza istota. - Ja jestem
Yin, mój towarzysz to Ying, a nasza pani to Równowaga.
-
Chcemy, byś razem z nami udała się do świata YinYang, gdzie z nią
porozmawiasz. Będzie tam również twój przyjaciel, który posiada
Białego Kruka.
-
Nie zaufam wam na słowo, nie znam was.
-
Możesz nas sprawdzić. Wystarczy, że się skupisz na naszych
aurach.
-
Nie mamy złych intencji.
Właściwie
nie miałam nic do stracenia. Podążyłam za wskazówkami istot i
odnalazłam ich aury. Były nieskalane kłamstwem, ani obłudą.
-
W porządku. Prowadźcie.
*
Narracja:
Sasuke
-
Jak to, nie wróciła? - Zapytałem patrząc na Naruto.
-
Po prostu nie wróciła. - Odparł blondyn zakładając ręce na
piersi.
-
Mówiła Ci coś, zanim poleciałeś zająć się swoim przydziałem?
- Wtrącił się Jiraya.
-
Że jeszcze chwilę zostanie.
-
A na temat anomalii?
-
Że przyczyna nie jest naturalna, nie pochodzi z naszego świata i że
skądś zna energię, która się tam unosi.
Nagle
drzwi się otworzyły i do środka wkroczyła Konan.
-
Nagato i Sakura są teraz zajęci. - Oznajmiła widząc naszą trójkę
w sali konferencyjnej. - Równowaga ich wezwała.
-
Równowaga? - Uzumaki zmarszczył brwi. Wzruszyłem ramionami.
Wiedziałem tyle, co on.
-
Esencja YinYang, matka Czarnego i Białego Kruka. - Wytłumaczył
starzec. - Wiesz dlaczego ich chciała z nimi pomówić?
-
Nie. - Niebieskowłosa pokręciła głową. - Może po prostu chciała
się widzieć z synami. W końcu przez ostatnie siedemnaście lat
jednego z nich nie widziała na oczy. A może nie. Dowiemy się, gdy
wrócą. - Stwierdziła. - Wtedy zwołamy resztę i omówimy to z
nimi. Do tego czasu zaś wrócę do Piekła.
Po
tych słowach opuściła pomieszczenie.
*
Kraina
YinYang właściwie sprawiała wrażenie bezgranicznej pustki
niczego. A pośrodku niczego stał zamek porażający swym pięknem.
Białe budynki i czarne dachy, białe zasłony i czarne okiennice…
Wszystko tylko w tych dwóch kolorach.
Tym,
co uderzyło mnie jako drugie, był brak żywej duszy poza mną i
dwójką tych dziwnych istot. Brama i dwuskrzydłowe, potężne drzwi
same się przed nami otworzyły. Czworonogie stworzenia poprowadziły
mnie przez obszerny hol, następnie schodami w górę i do wielkiej,
wspaniałej sali tronowej. Była właściwie pusta, ponieważ w
środku znajdowały się jedynie kolumny prowadzące do przeciwległej
ściany oraz tron, na którym siedziała młodo wyglądająca
dziewczyna.
-
Sakura Haruno, witaj w moich skromnych progach. - Odezwała się
zaskakująco głębokim i mocnym głosem. - Jestem Równowaga. Matka
istoty mieszkającej w twoim ciele oraz tej, która zamieszkuje
wnętrze twego przyjaciela. - Dopiero wtedy zauważyłam Nagato
opierającego się o jedną z najbliższych kolumn. - Wezwałam waszą
dwójkę, ponieważ nosicie w sobie moje dzieci, oni zaś są
odpowiedzialni za równowagę na waszym świecie. A ta została
zachwiana.
-
Przez ostatnią bitwę?
-
Pośrednio tak. - Dziewczyna przeszyła mnie swoim poważnym
spojrzeniem. - Właściwie chodzi o boskie moce, które aktualnie
posiadasz ty oraz dwójka twoich… Kolegów. Pierwotna moc powinna
opuścić tą ziemię jak najszybciej. Teraz jest jednak za późno.
-
Za późno na co? - Wtrącił się Pain stając obok mnie.
-
Na zwrot mocy. Świat jest na dobrej drodze ku autodestrukcji. Są
więc dwa rozwiązania. Albo stworzycie sobie wroga niemal tak
silnego, jak trójka wybranych przez pierwotnych, albo jedno z nich
musi umrzeć.
-
Jak to: jedno z nich? - Zmarszczyłam brwi.
-
Pierwotna energia od Trzech Niematerialnych może egzystować jedynie
razem. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli jeden z trzech
czynników zniknie, pozostałe dwa zostaną zdezaktywowane. - Odparła
spokojnie.
-
Druga opcja nie wchodzi w grę. - Zauważył rudy.
-
Ale pierwsza też nie. - Nagato popatrzał na mnie uważnie. - Ile
właściwie mamy czasu?
-
Tydzień. - Odparła Równowaga.
-
Więc albo znajdziemy inne rozwiązanie, albo podłożysz się na
tacy? - Zapytał mnie rudy zakładając ręce na piersi.
-
Jeśli tego będzie wymagać ocalenie świata, to tak. - Spojrzałam
prosto w jego oczy. - Nie zawaham się ani sekundy. I gdybyś Ty stał
przed takim wyborem, to postąpił byś tak samo. Kiedyś nie, ale
teraz już tak.
-
Wiem. Ale ja mam kawał życia za sobą, a ty nie masz nawet
osiemnastu lat. - Przeczesał włosy palcami. - Nie spodoba im się
to.
-
Dlatego nic im nie powiesz o naszym ultimatum.
-
Mam kłamać?
-
Przemilczeć tą część prawdy.
*
-
No w końcu! - Krzyknął Uzumaki, gdy zjawiliśmy się w progu. - Co
tak długo?
-
Przejścia wymiarowe zajmują trochę czasu. - Odparł Pain, po czym
powiódł poważnym spojrzeniem po twarzach wszystkich obecnych. -
Mamy problem.
Milczałam.
Wolałam zostawić to demonowi, więc po prostu usiadłam na jednym z
wolnych miejsc i słuchałam, jak wyjaśniał pozostałym naszą
sytuację.
-
Musimy znaleźć Próżnię. - Powiedział Jiraya-sama.
-
Próżnię? - Spytała Karumi. - Słyszałem o takich istotach, ale
to tylko legendy.
-
W każdej legendzie jest ziarno prawdy. - Stwierdził Neji. - Musimy
poszukać.
-
Co to za istota? - Zapytał Rock Lee marszcząc brwi.
-
To stworzenie, które wchłania każdego rodzaju moc i ją
unicestwia, wysyła w kosmos czy coś. Tak naprawdę nikt tego nie
wie. W każdym razie wchłania ją, a ta znika. - Odpowiedziałam.
-
Próżnie są wygnanymi córami bóstw. Służyły do łagodzenia
konfliktów wśród bogów. Gdy wybuchało zbyt wiele emocji one
przybywały i wchłaniały część ich mocy, co z kolei osłabiało
bóstwa i te się uspokajały, po czym zapadały w sen. Bóstwa
jednak zbuntowały się przeciwko takiemu środkowi zapobiegawczemu i
wygnały Próżnie na ziemię. - Poprawił mnie Jiraya-sama. - Zaś
moc, którą pochłaniają, stanowi dla nich pożywienie.
-
Ta, dokładnie to. - Przewróciłam oczami.
-
Jakie mamy szanse na znalezienie jednej w ciągu tygodnia? -
Dopytywał Kisame.
-
Niewielkie. - Przyznał staruszek. - Ale musimy spróbować. Prawda,
Sakura?
-
Hmm? - Popatrzałam na niego zaskoczona. Musiałam na chwilę
odpłynąć, gdyż ostatnim, na co zwróciłam uwagę, była opowieść
mężczyzny o Próżniach. - Tak, jasne. Ma pan rację. - Dodałam
szybko widząc podejrzliwe spojrzenia niektórych z zebranych.
-
Gdzie zaczniemy? - Zapytał Sasuke mrużąc oczy i nie odrywając ode
mnie swojego spojrzenia.
-
Powinniśmy sprawdzić miejsca, gdzie przepływa najwięcej energii.
Proponuję Wyspę Siedmiu Jaskiń, Smocze Urwisko oraz Kanion
Krwawych Kwiatów. Te trzy miejsca zdecydowanie posiadają jej duże
pokłady. - Osądził staruszek.
-
Większość z nas musi zostać, by pilnować stabilizacji żywiołów,
dopóki nie znajdziemy Próżni. - Powiedział Nagato. - Najlepiej
będzie, jeśli pójdzie nasza cudowna trójka. Ja przejmę susze po
Sakurze, a huragany i trąby powietrzne zostawię tobie. - Dodał
patrząc na Jirayę-sama.
-
To rozwiązanie tymczasowe, więc pospieszcie się. - Powiedział
staruszek przystając na propozycję rudego.
-
Ja wezmę wyspę. - Oznajmił Naruto.
-
Wiem, gdzie jest to urwisko, więc szybko się tam dostanę. -
Powiedział Sasuke.
-
W takim razie ja udam się do kanionu.
*
Otaczały
mnie głównie pustynne tereny. Już od dłuższego czasu nie
widziałam nic innego, więc dość szybko dostrzegłam kanion
Krwawych Kwiatów. Miejsce to owiewała pewna legenda. Mianowicie
mówiono, że kiedyś pewna piękna, młoda dama żyła w pobliskiej
wiosce. Przejazdem zaś zawitał do niej przystojny mężczyzna.
Zakochali się w sobie, wtedy jednak okazało się, iż ów pan był
demonem. Kiedy piękna dama się o tym dowiedziała rzuciła się z
kanionu prosto w przepaść. Od jej śmierci w dole kanionu zaczęły
rosnąć maki. Mówi się, iż zakwitły dzięki jej krwi. Urocze,
prawda? - pomyślałam kwaśno.
Poszybowałam
chwilę nad krawędzią, z góry jednak nie widziałam zbyt wiele,
więc bez wahania poleciałam w dół. Rzeczywiście całe dno
kanionu wyściełane było krwistoczerwonymi makami, aż po same
brzegi. No, prawie całe – jedno miejsce na samym jego środku
zajmował kamienny krąg. To przez niego przepływało najwięcej
energii. Złożyłam skrzydła i ruszyłam w jego kierunku.
W
środku dostrzegłam czyjąś sylwetkę. Gdy podeszłam bliżej
zauważyłam, że to kobieta. Leżała plecami na podłożu w trawie
i kwiatach sięgających mi kolan, wcześniej więc jej nie
zauważyłam. Miała długie, kruczoczarne włosy i porcelanową
cerę. Podeszłam do niej i kucnęłam obok. Potrząsnęłam jej
ramieniem.
-
Hej, śpiąca królewno, obudź się.
Dziewczyna
rozchyliła powieki i popatrzała na mnie półprzytomna.
Zmarszczyłam brwi.
-
Kim jesteś? - Spytała słabo.
-
Mam na imię Sakura. Co Ci się stało?
Uśmiechnęła
się gorzko.
-
Naćpałam się.
Opadła
mi szczęka. Och, no wiecie, nie spodziewałam się takiej
odpowiedzi.
-
Czym?
-
Energią. - Przewróciła się na bok i zamglonym spojrzeniem
powiodła po mojej twarzy. - Nie jesteś zwykłą śmiertelniczką,
więc na pewno wiesz, o czym mówię.
-
Jesteś Próżnią?
-
Owszem. - Roześmiała się niewesoło. - Naćpaną, bez celu.
Przyglądałam
się jej przez chwilę, po czym wstałam i wyciągnęłam rękę w
jej kierunku.
-
W takim razie chodź ze mną.
-
Po co?
Mianem cudownej trójki określa się Naruto, Sasuke i Sakura. Zastanawia mnie jedno, czy ten tytuł to dar...czy też może przekleństwo?...W każdym razie zaskakujesz mnie pozytywnie. Niesamowity zwrot akcji, a te kataklizmy na pewno zostały wywołane przez właśnie ich moce. Sakura źle postępuje nakłaniając Nagato do milczenia no i sama nic nie mówi, powinna jednak poinformować członków organizacji o przebiegu całej rozmowy z Równowagą i o ewentualnych opcjach. No ale cóż...najwyraźniej nie tylko Uchihowie są tajemniczy, skryci i nie tylko oni się tak zachowują. Sakura idealnie pasuje na Uchihę :). Coś mi mówi że ta legenda o damie i mężczyźnie przypomina sytuacje Sakura x Sasuke.
OdpowiedzUsuń" - Kim jesteś? - Spytała słabo.
- Mam na imię Sakura. Co Ci się stało?
Uśmiechnęła się gorzko.
- Naćpałam się." - Nie no leże i nie wstaje hahahaa mocne :D
Ehghm, co do całego opowiadania - cudo - jednym słowem. Czekam na więcej z Twojej strony! :*. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, szczerze myślałem że czas na dzieci lub piękne zakończenie a tu proszę następna ciężka do przetrwania przygoda!
Hura! :D.
Czekam na next'a. Twój odwieczny i wierny czytelnik Troy :D