środa, 18 listopada 2015

Rozdział 18 "Przymierze Materialnych"

Mianowaliśmy ósemkę nowych Strażników. Razem z nimi oraz Jirayą-sama, jako mentorem i doradcą oraz Painem, przez wzgląd na jego umiejętności przywódcze i również jego siłę, utworzyliśmy Przymierze Materialnych.
Gaara na nowo został połączony z Shukaku. Na Strażnika Matatabiego wybrano Itachiego Uchihę. Isobu został przydzielony Kisame. Son Gokū trafił się Karumi. Kokuō oddaliśmy Konan. Saiken został przydzielony Neji'emu, kuzynowi Hinaty-chan. Strażnikiem Chōmei'a został Rock Lee. Gyūki trafił zaś w ręce Sasoriego. Kurama, już w całości, oczywiście przypadł Naruto.
Siedzibę ustanowiliśmy w dolinie Księżycowego Oka, gdzie raz na tydzień zbieraliśmy się na spotkania, na których omawialiśmy dalsze posunięcia.
Było to wyjątkowo pomocne, gdyż po naszej wygranej na świecie poczęły mieć miejsce anomalie. Wzmożona aktywność wulkanów, trzęsienia ziemi, tsunami i inne kataklizmy naturalne. Zagrażały one życiu na ziemi, więc nasza organizacja za główny cel obrała ochronę tego świata. Pewnego dnia jednak w szczątkach góry Gwiezdnego Pyłu coś zaczęło się dziać. Akurat wtedy, gdy mieliśmy zebranie naszego Przymierza.
- Pójdę to sprawdzić. - Postanowiłam wstając ze swojego miejsca.
- Idę z tobą. - Rzuciła Karumi zrywając się ze swojego miejsca.
- To nie jest dobry pomysł, jesteś potrzebna z wulkanem na zachodzie. - Zauważył Jiraya-sama, na co blondynka z westchnieniem oklapła na swoje krzesło. - Gaara zajmuje się teraz burzami piaskowymi. Itachi idzie razem z Karumi. Kisame i Sasori wzięli na siebie wiry wodne i tsunami. Neji i Lee wzięli się za trzęsienia ziemi. Pain i Konan wzięli się za lawiny. Naruto i ja zajmujemy się trąbami powietrznymi. Sasuke ma na głowie huragany. - Wyliczał staruszek.
- Ale ja zajmuję się suszami, a obecnie żadnej nie ma. Mogę się tym zająć, bp ktoś przecież musi. - Powiedziałam stanowczo.
- Ja z nią pójdę. - Odezwał się młodszy Uchiha. - Przy okazji zbadam teren, na którym dwa dni temu zająłem się jednym huraganem, bo znowu coś się tam tworzy.
- W porządku. - Zgodził się Jiraya-sama. - W takim razie to wszystko na dziś.
Nie bawiąc się w wychodzenie drzwiami po prostu otworzyłam okno na oścież i wyskoczyłam na zewnątrz. Błyskawicznie przybrałam formę Czarnego Kruka z tego jego oczami i rozwinęłam skrzydła. Ruszyłam w stronę anomalii nie oglądając się za siebie. Wiedziałam, że kruczowłosy jest tuż za mną.
- Niecierpliwa, jak zawsze.
Spojrzałam na niego kątem oka. W formie demona wyglądał świetnie. Zresztą, jak zawsze. Głupia perfekcja, niepotrzebnie wpędza innych w kompleksy – pomyślałam kwaśno.
- Zrzęda, jak zawsze. Zresztą masz szczęście, że jeszcze żyjesz. Powinnam sprać Ci dupę za tą akcję po walce! - Spiorunowałam go spojrzeniem, gdy jego usta wygiął kpiący uśmieszek. - I co Cię tak śmieszy?! Mnie wcale do śmiechu nie było!
- Tak powinno się studzić rozentuzjazmowanych gówniarzy, smarku.
- Ach tak? Takie dziady, jak ty, powinny już wąchać kwiatki od spodu, stary pierniku.
Nie mam pojęcia, jak nasza relacja zmieniła się w… TO. Nie wiem, po prostu nie wiem. Ale tak się stało i już. Jednak zachowywał się tak tylko wtedy, gdy byliśmy sami. Co właściwie nie zdarzało się zbyt często, ale i tak miałam go dość.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Zatoczyliśmy koło nad szczątkami góry próbując wypatrzyć to, co wyczuliśmy, ale nic nie rzuciło się nam w oczy. Postanowiłam wylądować. Gdy moje stopy dotknęły ziemi poczułam, że ta delikatnie drży.
- Czujesz? - Spytałam kucając.
Kiwnął głową obserwując moje poczynania. Dotknęłam dłonią podłoża i przymknęłam oczy. Skupiłam się na żywiole ziemi usiłując odnaleźć przyczynę tego zjawiska, nic jednak nie znalazłam. Tak, jakby ów przyczyna nie brała się stąd. Otworzyłam szybko oczy.
- Bo ona nie bierze się stąd. - Mruknęłam wstając. Sasuke popatrzył na mnie dziwnie. - Ta anomalia. Nie jest wywołana niczym naturalnym. - Wyjaśniłam uważnie się rozglądając. - Ale mam wrażenie, jakbym… - Urwałam nie mogąc odnaleźć odpowiedniego słowa.
- Jakbyś? - Uniósł brwi.
Pokręciłam głową.
- Nie wiem, jak to sprecyzować. - Odparłam. - Ale mam wrażenie, że znam tą energię. Jakbym już jej kiedyś doświadczyła.
- Krótko mówiąc nie mamy nic, poza przeczuciami. - Podsumował. - Dopóki nic się nie dzieje, możemy już iść.
- Ty idź, ja jeszcze chwilę tu zostanę. - Spojrzał się na mnie niezadowolony. Uniosłam jedną brew. - Skoro nic się nie dzieje, to nic mi się nie stanie. Idź już, twoje huragany czekają.
Westchnął.
- Jesteś strasznie uparta.
- Nie bardziej, niż ty.
Pokręcił z niedowierzaniem głową, potem jednak rozwinął swoje skrzydła i odleciał. Przez chwilę obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę, po czym ruszyłam się na mały spacer po ruinach. W końcu istniała możliwość, że coś przeoczyliśmy.
Wtem jednak wyczułam zachwianie przepływu energii. Zanim jednak zdążyłam się choćby rozejrzeć drogę zastąpiło mi dziwne stworzenie. Gdy zaś zerknęłam za siebie dostrzegłam niemal identyczną, tyle że z odwróconymi kolorami. Żadna z tych istot nie była mi znana i z całą pewnością ani jedna, ani druga nie pochodziła z tego świata.
- Nie obawiaj się. Nie jesteśmy tu, by Cię skrzywdzić. - Odezwała się ta pierwsza o czarnym umaszczeniu. W każdym razie wydawało mi się, że to ta istota, ale pewna być nie mogłam: oba stworzenia miały maski na pyskach.
- Jesteśmy jedynie posłańcami. - Dodała ta druga.
- Czyimi posłańcami? - Zapytałam ostrożnie.
- Równowagi. - Odpowiedziała ponownie ta pierwsza istota. - Ja jestem Yin, mój towarzysz to Ying, a nasza pani to Równowaga.
- Chcemy, byś razem z nami udała się do świata YinYang, gdzie z nią porozmawiasz. Będzie tam również twój przyjaciel, który posiada Białego Kruka.
- Nie zaufam wam na słowo, nie znam was.
- Możesz nas sprawdzić. Wystarczy, że się skupisz na naszych aurach.
- Nie mamy złych intencji.
Właściwie nie miałam nic do stracenia. Podążyłam za wskazówkami istot i odnalazłam ich aury. Były nieskalane kłamstwem, ani obłudą.
- W porządku. Prowadźcie.

*

Narracja: Sasuke

- Jak to, nie wróciła? - Zapytałem patrząc na Naruto.
- Po prostu nie wróciła. - Odparł blondyn zakładając ręce na piersi.
- Mówiła Ci coś, zanim poleciałeś zająć się swoim przydziałem? - Wtrącił się Jiraya.
- Że jeszcze chwilę zostanie.
- A na temat anomalii?
- Że przyczyna nie jest naturalna, nie pochodzi z naszego świata i że skądś zna energię, która się tam unosi.
Nagle drzwi się otworzyły i do środka wkroczyła Konan.
- Nagato i Sakura są teraz zajęci. - Oznajmiła widząc naszą trójkę w sali konferencyjnej. - Równowaga ich wezwała.
- Równowaga? - Uzumaki zmarszczył brwi. Wzruszyłem ramionami. Wiedziałem tyle, co on.
- Esencja YinYang, matka Czarnego i Białego Kruka. - Wytłumaczył starzec. - Wiesz dlaczego ich chciała z nimi pomówić?
- Nie. - Niebieskowłosa pokręciła głową. - Może po prostu chciała się widzieć z synami. W końcu przez ostatnie siedemnaście lat jednego z nich nie widziała na oczy. A może nie. Dowiemy się, gdy wrócą. - Stwierdziła. - Wtedy zwołamy resztę i omówimy to z nimi. Do tego czasu zaś wrócę do Piekła.
Po tych słowach opuściła pomieszczenie.

*

Kraina YinYang właściwie sprawiała wrażenie bezgranicznej pustki niczego. A pośrodku niczego stał zamek porażający swym pięknem. Białe budynki i czarne dachy, białe zasłony i czarne okiennice… Wszystko tylko w tych dwóch kolorach.
Tym, co uderzyło mnie jako drugie, był brak żywej duszy poza mną i dwójką tych dziwnych istot. Brama i dwuskrzydłowe, potężne drzwi same się przed nami otworzyły. Czworonogie stworzenia poprowadziły mnie przez obszerny hol, następnie schodami w górę i do wielkiej, wspaniałej sali tronowej. Była właściwie pusta, ponieważ w środku znajdowały się jedynie kolumny prowadzące do przeciwległej ściany oraz tron, na którym siedziała młodo wyglądająca dziewczyna.
- Sakura Haruno, witaj w moich skromnych progach. - Odezwała się zaskakująco głębokim i mocnym głosem. - Jestem Równowaga. Matka istoty mieszkającej w twoim ciele oraz tej, która zamieszkuje wnętrze twego przyjaciela. - Dopiero wtedy zauważyłam Nagato opierającego się o jedną z najbliższych kolumn. - Wezwałam waszą dwójkę, ponieważ nosicie w sobie moje dzieci, oni zaś są odpowiedzialni za równowagę na waszym świecie. A ta została zachwiana.
- Przez ostatnią bitwę?
- Pośrednio tak. - Dziewczyna przeszyła mnie swoim poważnym spojrzeniem. - Właściwie chodzi o boskie moce, które aktualnie posiadasz ty oraz dwójka twoich… Kolegów. Pierwotna moc powinna opuścić tą ziemię jak najszybciej. Teraz jest jednak za późno.
- Za późno na co? - Wtrącił się Pain stając obok mnie.
- Na zwrot mocy. Świat jest na dobrej drodze ku autodestrukcji. Są więc dwa rozwiązania. Albo stworzycie sobie wroga niemal tak silnego, jak trójka wybranych przez pierwotnych, albo jedno z nich musi umrzeć.
- Jak to: jedno z nich? - Zmarszczyłam brwi.
- Pierwotna energia od Trzech Niematerialnych może egzystować jedynie razem. Oznacza to mniej więcej tyle, że jeśli jeden z trzech czynników zniknie, pozostałe dwa zostaną zdezaktywowane. - Odparła spokojnie.
- Druga opcja nie wchodzi w grę. - Zauważył rudy.
- Ale pierwsza też nie. - Nagato popatrzał na mnie uważnie. - Ile właściwie mamy czasu?
- Tydzień. - Odparła Równowaga.
- Więc albo znajdziemy inne rozwiązanie, albo podłożysz się na tacy? - Zapytał mnie rudy zakładając ręce na piersi.
- Jeśli tego będzie wymagać ocalenie świata, to tak. - Spojrzałam prosto w jego oczy. - Nie zawaham się ani sekundy. I gdybyś Ty stał przed takim wyborem, to postąpił byś tak samo. Kiedyś nie, ale teraz już tak.
- Wiem. Ale ja mam kawał życia za sobą, a ty nie masz nawet osiemnastu lat. - Przeczesał włosy palcami. - Nie spodoba im się to.
- Dlatego nic im nie powiesz o naszym ultimatum.
- Mam kłamać?
- Przemilczeć tą część prawdy.

*

- No w końcu! - Krzyknął Uzumaki, gdy zjawiliśmy się w progu. - Co tak długo?
- Przejścia wymiarowe zajmują trochę czasu. - Odparł Pain, po czym powiódł poważnym spojrzeniem po twarzach wszystkich obecnych. - Mamy problem.
Milczałam. Wolałam zostawić to demonowi, więc po prostu usiadłam na jednym z wolnych miejsc i słuchałam, jak wyjaśniał pozostałym naszą sytuację.
- Musimy znaleźć Próżnię. - Powiedział Jiraya-sama.
- Próżnię? - Spytała Karumi. - Słyszałem o takich istotach, ale to tylko legendy.
- W każdej legendzie jest ziarno prawdy. - Stwierdził Neji. - Musimy poszukać.
- Co to za istota? - Zapytał Rock Lee marszcząc brwi.
- To stworzenie, które wchłania każdego rodzaju moc i ją unicestwia, wysyła w kosmos czy coś. Tak naprawdę nikt tego nie wie. W każdym razie wchłania ją, a ta znika. - Odpowiedziałam.
- Próżnie są wygnanymi córami bóstw. Służyły do łagodzenia konfliktów wśród bogów. Gdy wybuchało zbyt wiele emocji one przybywały i wchłaniały część ich mocy, co z kolei osłabiało bóstwa i te się uspokajały, po czym zapadały w sen. Bóstwa jednak zbuntowały się przeciwko takiemu środkowi zapobiegawczemu i wygnały Próżnie na ziemię. - Poprawił mnie Jiraya-sama. - Zaś moc, którą pochłaniają, stanowi dla nich pożywienie.
- Ta, dokładnie to. - Przewróciłam oczami.
- Jakie mamy szanse na znalezienie jednej w ciągu tygodnia? - Dopytywał Kisame.
- Niewielkie. - Przyznał staruszek. - Ale musimy spróbować. Prawda, Sakura?
- Hmm? - Popatrzałam na niego zaskoczona. Musiałam na chwilę odpłynąć, gdyż ostatnim, na co zwróciłam uwagę, była opowieść mężczyzny o Próżniach. - Tak, jasne. Ma pan rację. - Dodałam szybko widząc podejrzliwe spojrzenia niektórych z zebranych.
- Gdzie zaczniemy? - Zapytał Sasuke mrużąc oczy i nie odrywając ode mnie swojego spojrzenia.
- Powinniśmy sprawdzić miejsca, gdzie przepływa najwięcej energii. Proponuję Wyspę Siedmiu Jaskiń, Smocze Urwisko oraz Kanion Krwawych Kwiatów. Te trzy miejsca zdecydowanie posiadają jej duże pokłady. - Osądził staruszek.
- Większość z nas musi zostać, by pilnować stabilizacji żywiołów, dopóki nie znajdziemy Próżni. - Powiedział Nagato. - Najlepiej będzie, jeśli pójdzie nasza cudowna trójka. Ja przejmę susze po Sakurze, a huragany i trąby powietrzne zostawię tobie. - Dodał patrząc na Jirayę-sama.
- To rozwiązanie tymczasowe, więc pospieszcie się. - Powiedział staruszek przystając na propozycję rudego.
- Ja wezmę wyspę. - Oznajmił Naruto.
- Wiem, gdzie jest to urwisko, więc szybko się tam dostanę. - Powiedział Sasuke.
- W takim razie ja udam się do kanionu.

*

Otaczały mnie głównie pustynne tereny. Już od dłuższego czasu nie widziałam nic innego, więc dość szybko dostrzegłam kanion Krwawych Kwiatów. Miejsce to owiewała pewna legenda. Mianowicie mówiono, że kiedyś pewna piękna, młoda dama żyła w pobliskiej wiosce. Przejazdem zaś zawitał do niej przystojny mężczyzna. Zakochali się w sobie, wtedy jednak okazało się, iż ów pan był demonem. Kiedy piękna dama się o tym dowiedziała rzuciła się z kanionu prosto w przepaść. Od jej śmierci w dole kanionu zaczęły rosnąć maki. Mówi się, iż zakwitły dzięki jej krwi. Urocze, prawda? - pomyślałam kwaśno.
Poszybowałam chwilę nad krawędzią, z góry jednak nie widziałam zbyt wiele, więc bez wahania poleciałam w dół. Rzeczywiście całe dno kanionu wyściełane było krwistoczerwonymi makami, aż po same brzegi. No, prawie całe – jedno miejsce na samym jego środku zajmował kamienny krąg. To przez niego przepływało najwięcej energii. Złożyłam skrzydła i ruszyłam w jego kierunku.
W środku dostrzegłam czyjąś sylwetkę. Gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że to kobieta. Leżała plecami na podłożu w trawie i kwiatach sięgających mi kolan, wcześniej więc jej nie zauważyłam. Miała długie, kruczoczarne włosy i porcelanową cerę. Podeszłam do niej i kucnęłam obok. Potrząsnęłam jej ramieniem.
- Hej, śpiąca królewno, obudź się.
Dziewczyna rozchyliła powieki i popatrzała na mnie półprzytomna. Zmarszczyłam brwi.
- Kim jesteś? - Spytała słabo.
- Mam na imię Sakura. Co Ci się stało?
Uśmiechnęła się gorzko.
- Naćpałam się.
Opadła mi szczęka. Och, no wiecie, nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Czym?
- Energią. - Przewróciła się na bok i zamglonym spojrzeniem powiodła po mojej twarzy. - Nie jesteś zwykłą śmiertelniczką, więc na pewno wiesz, o czym mówię.
- Jesteś Próżnią?
- Owszem. - Roześmiała się niewesoło. - Naćpaną, bez celu.
Przyglądałam się jej przez chwilę, po czym wstałam i wyciągnęłam rękę w jej kierunku.
- W takim razie chodź ze mną.
- Po co?
- Dam Ci cel, do którego będziesz dążyć.

*


Równowaga


Posłannik Yin


Posłannik Yang

1 komentarz:

  1. Mianem cudownej trójki określa się Naruto, Sasuke i Sakura. Zastanawia mnie jedno, czy ten tytuł to dar...czy też może przekleństwo?...W każdym razie zaskakujesz mnie pozytywnie. Niesamowity zwrot akcji, a te kataklizmy na pewno zostały wywołane przez właśnie ich moce. Sakura źle postępuje nakłaniając Nagato do milczenia no i sama nic nie mówi, powinna jednak poinformować członków organizacji o przebiegu całej rozmowy z Równowagą i o ewentualnych opcjach. No ale cóż...najwyraźniej nie tylko Uchihowie są tajemniczy, skryci i nie tylko oni się tak zachowują. Sakura idealnie pasuje na Uchihę :). Coś mi mówi że ta legenda o damie i mężczyźnie przypomina sytuacje Sakura x Sasuke.
    " - Kim jesteś? - Spytała słabo.
    - Mam na imię Sakura. Co Ci się stało?
    Uśmiechnęła się gorzko.
    - Naćpałam się." - Nie no leże i nie wstaje hahahaa mocne :D
    Ehghm, co do całego opowiadania - cudo - jednym słowem. Czekam na więcej z Twojej strony! :*. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, szczerze myślałem że czas na dzieci lub piękne zakończenie a tu proszę następna ciężka do przetrwania przygoda!
    Hura! :D.
    Czekam na next'a. Twój odwieczny i wierny czytelnik Troy :D

    OdpowiedzUsuń