sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 16 "Limit czasu"

Limit czasu wyczerpany – to była moja jedyna myśl, gdy góra poczęła drżeć w posadach. Naruto i Jiraya-sama wstali. Oni też wiedzieli. Wyszliśmy przed świątynię. Niebo ściemniało, choć ledwo dochodziło południe, i pokryło się jeszcze ciemniejszymi chmurami. Zerwał się silny wiatr, zaczęło mżyć, chłód przenikał przez ubrania.
- Ruszajmy. - Odezwałam się przerywając pełną napięcia ciszę.
- Gdzie? - Zapytał Naruto.
- Tam, gdzie to wszystko się zaczęło.
Wystąpiłam przed szereg, aktywowałam moce Czarnego Kruka i chwilę później z moich łopatek wyrastały skrzydła. Obok mnie stanął blondyn i wzniósł się kilka centymetrów nad ziemię korzystając ze swojej mocy. Chwilę później skoczyłam z urwiska, nabrałam prędkości, po czym wzbiłam się w górę i obrałam na cel Górę Gwiezdnego Pyłu. Jiraya-sama przeniósł wszystkich tych, którzy nie mogli sami wzlecieć, pozostali zaś ruszyli za nami. Kiedy dotarliśmy na miejsce negatywna energia uderzyła w nas, aż musieliśmy nieco się wycofać. Zło było niemal namacalne.
Wtedy ich zobaczyliśmy. Powoli schodzących ze zbocza góry. Niesamowicie potężnych, w swych najlepszych, czy raczej powinnam powiedzieć: najgorszych wydaniach i jednocześnie zachwycająco pięknych. Jakby cały ich mrok podkreślił wszystko, co do tej pory sprawiło, że są właśnie tacy, jacy są. Brutalne, krwawe, nieposkromione piękno.
Powoli sunęłam wzrokiem po postaciach, które stąpały w naszym kierunku, aż moje spojrzenie padło na młodszego Uchihę. Co to był za widok! Silny, dumny, pewny siebie, arogancki i nieugięty mroczny rycerz. Też mnie zauważył. Przez chwilę nie odrywaliśmy od siebie oczu, ale w końcu ja pierwsza zerwałam kontakt wzrokowy. Nie mogłam pozwolić sobie na rozproszenie – od walki na śmierć i życie dzieliły nas ostatnie minuty, a ja i on staliśmy po dwóch stronach barykady.
Wtedy też dostrzegłam, że nie ma Orochimaru. Kiedy jednak przyjrzałam się Kabuto zrozumiałam, że właściwie jest – ale połączony ciałami z Kabuto. Nie próżnowali, gdy my staraliśmy się zebrać jak największą liczbę sprzymierzeńców. Chwilę potem dostrzegłam również brak kolejnego członka – Tobiego. Albo Madary. Nie rozumiałam, o co wtedy chodziło i wciąż nie doznałam olśnienia. W każdym razie zamaskowanego nigdzie nie było.
- Kurwa. - Podsumowała Karumi, która stała po mojej lewej.
Moje usta wykrzywił gorzki, słaby półuśmiech.
- Dobrze powiedziane. - Mruknął Uzumaki. - Ale musimy dać radę. Musimy. - Zacisnął pięści, aż zbielały mu kostki.
To będzie rzeźnia – szepnął Czarny Kruk wewnątrz mnie.
- Koniec płakania. - Oznajmiłam stanowczo. - Kakashi-san, Sakumo-kun, możecie tu podejść? - W sekundę pojawili się obok mnie. - Jako łowcy możecie zyskiwać moce innych istot, jeśli użyjecie odpowiednich run, prawda? Narysujcie te najtrwalsze i najsilniejsze. - Rzekłam stanowczo. Natychmiast wzięli się za zlecone im zadanie. - Jiraya-sama, dasz radę ogarnąć naszych ludzi? - Spytałam.
- Podzielę naszych na atakujących i broniących. Tych pierwszych również na kolejne dwie grupy: tych działających pośrednio i bezpośrednio.
- To dobry pomysł. - Pokiwałam głową. - Proszę, zrób to.
Staruszek zniknął mi z oczu.
- Naruto, powinieneś mu pomóc. Mógłbyś stanąć na czele grupy atakującej bezpośrednio. Jak skończę tu, dołączę do tej drugiej.
Skinął głową i on również poleciał zająć się swoją dziąłką.
- Gotowe. - Oznajmił młodszy łowca.
- Dobrze. Na dzisiejsze starcie oddam wam we władanie żywioł Ziemi. Podajcie mi ręce. - Uchwyciłam ich nadgarstki. - Ziemio, matko, która dbasz o nas i pielęgnujesz, potrzebuję dziś twej mocy, byś wzmocniła i użyczyła jej również tym dwóm wojownikom, by mogli oni wesprzeć szeregi istot pragnących Cię ochronić. Uwolnienie Ziemi: transplantacja (innymi słowy: przeniesienie, przeszczepienie odp. Aut.) mocy!
Szybko poszło. Moje powiązanie z żywiołem ziemi zniknęło. Runy wyrysowane na piersiach łowców rozjarzyły się. Kiwnęli głowami na znak, iż wszystko się udało.
- Idźcie do grupy Naruto. Karumi, ty chodź ze mną.
Pokiwali głowami. Nie było czasu na rozterki miłosne, na płacz przez rozdzielenie – jeśli wszyscy nie będziemy współpracować, nikt nie przeżyje.
Zaczęło się.
Demony bezwzględnie i niepowstrzymanie parły na przód. Napierali na bariery ochronne i atakowali, gdy tylko dostrzegali lukę. W jednym momencie walczyłam przeciwko Kisame, w drugim już z Deidarą. Wszystko działo się zbyt szybko, bym mogła to zarejestrować. W pewnym momencie miejsce miał wybuch mocy – to Naruto i Sasuke w końcu na siebie trafili. Widziałam też Jirayę-sama zmierzającego w stronę Paina. I ciała. Mnóstwo ciał. Już nie myślałam nad tym, co robię. Instynktownie atakowałam i się broniłam. W pewnym momencie jednak poczułam, że jest bardzo źle – demony rozbiły barierę ochronną. Wzleciałam w górę.
- Uwolnienie wody: kopuła!
Życiodajna ciecz wystrzeliła z ziemi. Odgrodziła nas od tych złych. Naruto rzucił mi jednocześnie zaskoczone i zirytowane spojrzenie. Już zapomniał, że posiadam również kontrolę nad żywiołem wody i był niezadowolony, bo przerwałam jego walkę z Sasuke. Ale to było konieczne, chociaż na chwilę. Musieliśmy się szybko przegrupować.
Ledwie kilka minut zyskaliśmy dzięki mojej osłonie. Uchihowie wytworzyli ogień, przez który cała woda wyparowała. Walka rozgorzała na nowo. Ruszyłam na pomoc Karumi, gdy zauważyłam, że jest przytłoczona. Ponownie użyłam żywiołu wody, ale wtedy znikąd pojawił się Itachi. W prawej ręce trzymał ognistą kulę, która jednak się rozbiła na ogniste języki i otoczyły jego rękę. Gdy chwycił mnie za krtań poczułam, jak parzy moją skórę.
Wtedy nagle Góra Gwiezdnego Pyłu wybuchła, a z jej szczątków wyłonił się powoli przerażający dziesięcioogoniasty. Uchiha mnie puścił i odskoczył, by uniknąć ataku kuzynki. Ta chwilę później dopadła mnie i postawiła na nogi, ja jednak wciąż wpatrywałam się w bestię.
Wyglądała niczym Kyuubi, jedynie jego łeb był inny – posiadał jedno oko w kolorze fioletu z czarnymi kręgami i łezkami, które zajmowało górną połowę jego pyska, nie miał nosa, posiadał szczęki rozciągające się na drugiej, dolnej część łba, za nim wiło się dziesięć jego ogonów, jego sierść zaś miała barwę popiołu.
Demony chwilowo odpuściły i cofnęły się by ustawić w szeregu przed tym, co zwiastowało nasz koniec. Na jego grzbiecie kogoś dostrzegłam. Zmarszczyłam brwi. Znałam tą aurę. Tobi? - przeszło mi przez myśl.
- Dziesięcioogoniasty żyje! - Głos postaci poniósł się ehem, który zabrzmiał wręcz ogłuszająco w ciszy, która zapadła. - Nie ma już potrzeby, byście stawiali opór. Nadzieja umiera ostatnia, jak to ujął nasz dobroduszny Jiraya, i miał rację. To właśnie ten moment. - Dym opadł i wtedy dostrzegłam osobę, która stała na głowie bestii. Zaschło mi w ustach. Już wiedziałam, kto to.
- Madara Uchiha. Sądziłem, że nie żyjesz. - Odezwał się staruszek. - I przyznam, że wolałbym, by tak zostało.
Mężczyzna roześmiał się złowróżbnie.
- Nie wątpię. - Uśmiechnął się kpiąco. - Poddajcie się, a będę łaskawy i szybko was unicestwię.
- A twoi sługusi będą następni? - Zapytałam drwiąco wtrącając się do rozmowy.
Mrożące krew w żyłach spojrzenie założyciela klanu Uchiha spoczęło na mnie.
- Owszem. Później ich wskrzeszę i razem ze mną stworzą nowy, lepszy świat, gdy już zniszczymy ten.
- Nie będziesz mógł ich wskrzesić!
- Bóg może wszystko, dziewczynko.
Prychnęłam.
- Gówno prawda! Bóg może wszystko, ale tylko ze swoim światem. A ten nie jest twój. Aby stworzyć nowy, trzeba unicestwić ten stary i wszystko to, co jest z nim powiązane. W nowym jedyne, co możesz zrobić, to odtworzyć pierwowzory. Ale to nigdy nie będą Ci, którzy teraz walczą po twojej stronie! - Trzęsłam się z gniewu i bezradności.
- Madara, o czym mówi wiedźma? - Odezwał się Nagato.
My jednak nie zwróciliśmy na niego uwagi, tak samo jak rozwścieczony Uchiha. Jedynie demony poruszyły się niespokojnie obserwując przebieg wydarzeń.
- Zresztą, jaki Ty świat możesz stworzyć? Jesteś przesiąknięty złem do szpiku kości! Istoty bez wolnej woli, poddane twojej kontroli… To będzie świat pusty, bez znaczenia, bez osobowości, bez uczuć! - Dołączył do mnie Naruto.
Oboje wyprostowaliśmy się i zmierzyliśmy mężczyznę pełnymi obrzydzenia spojrzeniami.
- Gardzę tobą i twoimi fałszywymi celami! - Wykrzyczeliśmy jednocześnie.
Jego twarz wykrzywiła się w furii.
- Nie macie pojęcia, o czym mówicie. - Wysyczał jadowicie.
- Madara! - Pain podniósł głos. - Wyjaśnij to!
- Głupcze! Potrzebni byliście mi jedynie do tego momentu! Po co mi takie zakały, jak wy, w moim świecie?! - Wybuchł w odpowiedzi.
- Nie tak się umawialiśmy. - Warknął równie wzburzony przywódca Akatsuki. - Jeśli tak ma to wygląda, od teraz również my jesteśmy twoimi wrogami!
- Wy? Wy nie możecie mi zagrozić! Ja jestem teraz bogiem! I to ja ustalam reguły! I możecie być pewni, że to wy zapłacicie największą karę z wszystkich tych, którzy kiedykolwiek mi się sprzeciwili!
To były ułamki sekund. Jūbi zaryczał przeraźliwie odsłaniając rząd kłów. Na jego zew odpowiedział cały świat: wiatr ponownie się wzmógł, ziemia zatrzęsła w posadach, woda w podziemnych tunelach gwałtownie wezbrała, temperatura skoczyła kilkanaście stopni w górę. Prawdziwe piekło.
Madara roześmiał się szaleńczo.
- Nic, ani nikt, nie jest w stanie mnie zatrzymać!
Demony błyskawicznie przemieściły się na zachód. My przybyliśmy z południa i wciąż mniej więcej zajmowaliśmy tę pozycję. Wymieniłam się spojrzeniami z Nagato. Przymierzem nazwać się tego nie dało, jednak dla wszystkich stało się jasne, że musimy współpracować.
Nagle z ziemi wystrzeliły pnącza. Zmarszczyłam brwi i szybko przebiegłam spojrzeniem po demonach. Nie było tam Zetsu. Popatrzałam na dziesięcioogoniastego i w jego pobliżu dostrzegłam chwasta. Podzielił się na dwoje, czarny kontrolował rośliny wyrastające z ziemi, zaś drugi w zastraszającym tempie zaczął się klonować.
- Kakashi-san, Sakumo-kun! Zajmijcie się pnączami! - Krzyknęłam.
- Oddział atakujący bezpośrednio, rozpocząć natarcie! - Zawtórował mi Naruto.
- Oddział atakujący pośrednio, rozpocząć ostrzał! - Dołączyła Karumi.
- Oddział obronny, utworzyć tarcze! - Rozkazał Jiraya-sama.
Dopadłam Naruto. Popatrzeliśmy się na siebie.
- Gotowa?
- Nie. Gotowy?
- Ani trochę.
Mimo tego, że cały świat się walił, rozbawiło mnie to.
- Kisame, Kakuzu, Hidan dołączcie do grupy pierwszej! Deidara, Sasori, Konan dołączcie do grupy drugiej! - Polecił Pain, po czym podleciał do mnie i Uzumakiego. - Będę was osłaniał. - Dodał stając w pobliżu.
- Taka, wy w całości idziecie do grupy pierwszej! Karin, trzymaj się Suigetsu! Ogary Piekielne, ruszajcie od wschodu!
Wzdrygnęłam się nieznacznie. No tak, teraz jesteśmy po tej samej stronie. Chwilę później po mojej lewej zjawił się właściciel głosu. Zerknęłam na niego. Kolejny raz miałam okazję oglądać go w pełnej formie i, prawdę mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało. Wcale nie dlatego, że dzięki temu nie miał na sobie koszuli.
Świat się kończy, a ty myślisz o czymś takim… - mruknął z niedowierzaniem Czarny Kruk.
Nie czepiaj się, jestem młodą kobietą, lubię sobie popatrzeć – burknęłam w odpowiedzi.
I tyle było z naszej rozmowy. Kiwnęłam głową blondynowi i spojrzałam na Sasuke.
- Ruszamy. - Oznajmiłam.
Potem zwróciłam spojrzenie na zbliżającą się falę klonów chwasta, rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Naruto w swej pełnej formie Kuramy ruszył zaraz za mną. Również Sasuke nie zwlekał i podążył razem z niebieskookim.
Używałam wszystkiego, czego tylko mogłam i co było użyteczne. Wkrótce jednak wyczerpałam zapasy energii od żywiołu wody i musiałam skupić się na mocy Yang. Nigdy jeszcze nie korzystałam z niej tak w stu procentach, nawet podczas treningów z Painem. Dlatego o tym, że moje oczy zmieniają się i zostają zastąpione przez te Czarnego Kruka dowiedziałam się dopiero wtedy. Ale nie przeszkadzało mi to – mój wzrok się wyostrzył.
W pewnym momencie jednak poczułam, jak coś mnie chwyta. Niewidzialna siła wyszarpnęła mnie ze zwartego szeregu, jaki tworzyłam z Sasuke i Naruto, i z impetem wbiłam się plecami w ziemię. Krzyknęłam.
- To przez Ciebie moi ludzie mi się sprzeciwili! - Zasyczał Madara pojawiając się nade mną. - I to przez Ciebie wszystkie moje problemy! Gdybyś nie przebudziła części Kuramy w tym Kitsune, już dawno stworzyłbym dziesięcioogoniastego!
- Tak bardzo mi przykro, że aż wcale!
Chwycił mnie za gardło i podniósł do góry. Kątem oka wychwyciłam blondyna. Usiłował się do mnie przedostać. Z drugiej strony dostrzegłam kruczowłosego w demonicznej formie. Gdzieś tam nawet zamajaczyła mi sylwetka Nagato.
- Nikt Ci nie pomoże. - Wysyczał nachylając się do mojego ucha. - A teraz Cię zniszczę, na ich oczach! To Ty będziesz powodem, dla którego się poddadzą!
Poczułam, jak otacza mnie potężna, mroczna energia. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Spróbowałam się wyszarpnąć.
- Nie, przestań! - Wycedziłam usiłując się uwolnić.
Z przerażeniem czułam, jak ta przeklęta moc wysysa moją naturalną energię i zastępuje jej miejsce. Traciłam poczucie rzeczywistości. Czarny Kruk rzucał się wewnątrz mnie próbując mi pomóc. Ale nawet on nie mógł nic zrobić.
- Ty pójdziesz na pierwszy ogień. - Warczał Uchiha. Jego głos to była jedyna rzecz, która jeszcze do mnie docierała. - Ale nie zginiesz. Będziesz umierać powoli i patrzeć, jak bunt, który wznieciłaś wśród moich ludzi, obraca się przeciwko nim! Będziesz mieć ich krew na swoich rękach! A później twoi przyjaciele. Wszyscy, co do jednego!
Puścił mnie. A przynajmniej tak mi się wydawało, gdyż nie czułam już jego paców na swojej szyi. Czułam jedynie wżerający się w moje ciało mrok. Potworny ból.
- Och, już się poddałaś? Myślałem, że jesteś waleczniejsza. Jak widać, tylko głośno szczekasz.
Wtem poczułam, jak coś wypiera ze mnie całe zło. Zastępuje je zaś coś innego, czystego, pierwotnego… Moje ciało również się zmieniło. Skrzydła, rany, siniaki… To wszystko zniknęło. Otworzyłam oczy. One również się zmieniły. Skóra twarzy nieco mnie piekła - coś się chyba na niej pojawiło. Powoli wstałam z ziemi i obróciłam się przodem do założyciela klanu Uchiha.
- Twoje, kurwa, niedoczekanie.

***


Madara Uchiha


Dziesięcioogoniasty



Naruto w pełnej formie Bijuu Mode Kurama


Sakura, zmiana wyglądu pod koniec rozdziału

1 komentarz:

  1. Osz kurwa! :D Co tu się wydarzyło do cholery?!. Narzekałem na brak walk a tu proszę cały rozdział w napięciu walk! :D Super opisałaś walkę a tak się bałaś, poszło Ci znakomicie! :D co do przebiegu wydarzeń, tak czułem, że Sakura tak łatwo się nie podda ale jestem ciekawy co to za moc, która nagle się przebudziła i pojawiła. Mój niedosyt walk znikł. :D Cała akcja mi się podobała. Jestem ciekaw jak to się skończy i co będzie później?!. Czekam na więcej! :D Liczę na szybki next!! :*

    OdpowiedzUsuń