Limit czasu
wyczerpany – to była moja jedyna myśl, gdy góra poczęła
drżeć w posadach. Naruto i Jiraya-sama wstali. Oni też wiedzieli.
Wyszliśmy przed świątynię. Niebo ściemniało, choć ledwo
dochodziło południe, i pokryło się jeszcze ciemniejszymi
chmurami. Zerwał się silny wiatr, zaczęło mżyć, chłód
przenikał przez ubrania.
- Ruszajmy. -
Odezwałam się przerywając pełną napięcia ciszę.
- Gdzie? - Zapytał
Naruto.
- Tam, gdzie to
wszystko się zaczęło.
Wystąpiłam przed
szereg, aktywowałam moce Czarnego Kruka i chwilę później z moich
łopatek wyrastały skrzydła. Obok mnie stanął blondyn i wzniósł
się kilka centymetrów nad ziemię korzystając ze swojej mocy.
Chwilę później skoczyłam z urwiska, nabrałam prędkości, po
czym wzbiłam się w górę i obrałam na cel Górę Gwiezdnego Pyłu.
Jiraya-sama przeniósł wszystkich tych, którzy nie mogli sami
wzlecieć, pozostali zaś ruszyli za nami. Kiedy dotarliśmy na
miejsce negatywna energia uderzyła w nas, aż musieliśmy nieco się
wycofać. Zło było niemal namacalne.
Wtedy ich
zobaczyliśmy. Powoli schodzących ze zbocza góry. Niesamowicie
potężnych, w swych najlepszych, czy raczej powinnam powiedzieć:
najgorszych wydaniach i jednocześnie zachwycająco pięknych. Jakby
cały ich mrok podkreślił wszystko, co do tej pory sprawiło, że
są właśnie tacy, jacy są. Brutalne, krwawe, nieposkromione
piękno.
Powoli sunęłam
wzrokiem po postaciach, które stąpały w naszym kierunku, aż moje
spojrzenie padło na młodszego Uchihę. Co to był za widok! Silny,
dumny, pewny siebie, arogancki i nieugięty mroczny rycerz. Też mnie
zauważył. Przez chwilę nie odrywaliśmy od siebie oczu, ale w
końcu ja pierwsza zerwałam kontakt wzrokowy. Nie mogłam pozwolić
sobie na rozproszenie – od walki na śmierć i życie dzieliły nas
ostatnie minuty, a ja i on staliśmy po dwóch stronach barykady.
Wtedy też
dostrzegłam, że nie ma Orochimaru. Kiedy jednak przyjrzałam się
Kabuto zrozumiałam, że właściwie jest – ale połączony ciałami
z Kabuto. Nie próżnowali, gdy my staraliśmy się zebrać jak
największą liczbę sprzymierzeńców. Chwilę potem dostrzegłam
również brak kolejnego członka – Tobiego. Albo Madary. Nie
rozumiałam, o co wtedy chodziło i wciąż nie doznałam olśnienia.
W każdym razie zamaskowanego nigdzie nie było.
- Kurwa. -
Podsumowała Karumi, która stała po mojej lewej.
Moje usta wykrzywił
gorzki, słaby półuśmiech.
- Dobrze
powiedziane. - Mruknął Uzumaki. - Ale musimy dać radę. Musimy. -
Zacisnął pięści, aż zbielały mu kostki.
To będzie
rzeźnia – szepnął Czarny Kruk wewnątrz mnie.
- Koniec płakania.
- Oznajmiłam stanowczo. - Kakashi-san, Sakumo-kun, możecie tu
podejść? - W sekundę pojawili się obok mnie. - Jako łowcy
możecie zyskiwać moce innych istot, jeśli użyjecie odpowiednich
run, prawda? Narysujcie te najtrwalsze i najsilniejsze. - Rzekłam
stanowczo. Natychmiast wzięli się za zlecone im zadanie. -
Jiraya-sama, dasz radę ogarnąć naszych ludzi? - Spytałam.
- Podzielę naszych
na atakujących i broniących. Tych pierwszych również na kolejne
dwie grupy: tych działających pośrednio i bezpośrednio.
- To dobry pomysł.
- Pokiwałam głową. - Proszę, zrób to.
Staruszek zniknął
mi z oczu.
- Naruto,
powinieneś mu pomóc. Mógłbyś stanąć na czele grupy atakującej
bezpośrednio. Jak skończę tu, dołączę do tej drugiej.
Skinął głową i
on również poleciał zająć się swoją dziąłką.
- Gotowe. -
Oznajmił młodszy łowca.
- Dobrze. Na
dzisiejsze starcie oddam wam we władanie żywioł Ziemi. Podajcie mi
ręce. - Uchwyciłam ich nadgarstki. - Ziemio, matko, która dbasz o
nas i pielęgnujesz, potrzebuję dziś twej mocy, byś wzmocniła i
użyczyła jej również tym dwóm wojownikom, by mogli oni wesprzeć
szeregi istot pragnących Cię ochronić. Uwolnienie Ziemi:
transplantacja (innymi słowy: przeniesienie, przeszczepienie odp.
Aut.) mocy!
Szybko poszło.
Moje powiązanie z żywiołem ziemi zniknęło. Runy wyrysowane na
piersiach łowców rozjarzyły się. Kiwnęli głowami na znak, iż
wszystko się udało.
- Idźcie do grupy
Naruto. Karumi, ty chodź ze mną.
Pokiwali głowami.
Nie było czasu na rozterki miłosne, na płacz przez rozdzielenie –
jeśli wszyscy nie będziemy współpracować, nikt nie przeżyje.
Zaczęło się.
Demony bezwzględnie
i niepowstrzymanie parły na przód. Napierali na bariery ochronne i
atakowali, gdy tylko dostrzegali lukę. W jednym momencie walczyłam
przeciwko Kisame, w drugim już z Deidarą. Wszystko działo się
zbyt szybko, bym mogła to zarejestrować. W pewnym momencie miejsce
miał wybuch mocy – to Naruto i Sasuke w końcu na siebie trafili.
Widziałam też Jirayę-sama zmierzającego w stronę Paina. I ciała.
Mnóstwo ciał. Już nie myślałam nad tym, co robię. Instynktownie
atakowałam i się broniłam. W pewnym momencie jednak poczułam, że
jest bardzo źle – demony rozbiły barierę ochronną. Wzleciałam
w górę.
- Uwolnienie wody:
kopuła!
Życiodajna ciecz
wystrzeliła z ziemi. Odgrodziła nas od tych złych. Naruto rzucił
mi jednocześnie zaskoczone i zirytowane spojrzenie. Już zapomniał,
że posiadam również kontrolę nad żywiołem wody i był
niezadowolony, bo przerwałam jego walkę z Sasuke. Ale to było
konieczne, chociaż na chwilę. Musieliśmy się szybko przegrupować.
Ledwie kilka minut
zyskaliśmy dzięki mojej osłonie. Uchihowie wytworzyli ogień,
przez który cała woda wyparowała. Walka rozgorzała na nowo.
Ruszyłam na pomoc Karumi, gdy zauważyłam, że jest przytłoczona.
Ponownie użyłam żywiołu wody, ale wtedy znikąd pojawił się
Itachi. W prawej ręce trzymał ognistą kulę, która jednak się
rozbiła na ogniste języki i otoczyły jego rękę. Gdy chwycił
mnie za krtań poczułam, jak parzy moją skórę.
Wtedy nagle Góra
Gwiezdnego Pyłu wybuchła, a z jej szczątków wyłonił się powoli
przerażający dziesięcioogoniasty. Uchiha mnie puścił i
odskoczył, by uniknąć ataku kuzynki. Ta chwilę później dopadła
mnie i postawiła na nogi, ja jednak wciąż wpatrywałam się w
bestię.
Wyglądała niczym
Kyuubi, jedynie jego łeb był inny – posiadał jedno oko w kolorze
fioletu z czarnymi kręgami i łezkami, które zajmowało górną
połowę jego pyska, nie miał nosa, posiadał szczęki rozciągające
się na drugiej, dolnej część łba, za nim wiło się dziesięć
jego ogonów, jego sierść zaś miała barwę popiołu.
Demony chwilowo
odpuściły i cofnęły się by ustawić w szeregu przed tym, co
zwiastowało nasz koniec. Na jego grzbiecie kogoś dostrzegłam.
Zmarszczyłam brwi. Znałam tą aurę. Tobi?
- przeszło mi przez myśl.
-
Dziesięcioogoniasty żyje! - Głos postaci poniósł się ehem,
który zabrzmiał wręcz ogłuszająco w ciszy, która zapadła. -
Nie ma już potrzeby, byście stawiali opór. Nadzieja umiera
ostatnia, jak to ujął nasz dobroduszny Jiraya, i miał rację. To
właśnie ten moment. - Dym opadł i wtedy dostrzegłam osobę, która
stała na głowie bestii. Zaschło mi w ustach. Już wiedziałam, kto
to.
- Madara Uchiha.
Sądziłem, że nie żyjesz. - Odezwał się staruszek. - I przyznam,
że wolałbym, by tak zostało.
Mężczyzna
roześmiał się złowróżbnie.
- Nie wątpię. -
Uśmiechnął się kpiąco. - Poddajcie się, a będę łaskawy i
szybko was unicestwię.
- A twoi sługusi
będą następni? - Zapytałam drwiąco wtrącając się do rozmowy.
Mrożące krew w
żyłach spojrzenie założyciela klanu Uchiha spoczęło na mnie.
- Owszem. Później
ich wskrzeszę i razem ze mną stworzą nowy, lepszy świat, gdy już
zniszczymy ten.
- Nie będziesz
mógł ich wskrzesić!
- Bóg może
wszystko, dziewczynko.
Prychnęłam.
- Gówno prawda!
Bóg może wszystko, ale tylko ze swoim światem. A ten nie jest
twój. Aby stworzyć nowy, trzeba unicestwić ten stary i wszystko
to, co jest z nim powiązane. W nowym jedyne, co możesz zrobić, to
odtworzyć pierwowzory. Ale to nigdy nie będą Ci, którzy teraz
walczą po twojej stronie! - Trzęsłam się z gniewu i bezradności.
- Madara, o czym
mówi wiedźma? - Odezwał się Nagato.
My jednak nie
zwróciliśmy na niego uwagi, tak samo jak rozwścieczony Uchiha.
Jedynie demony poruszyły się niespokojnie obserwując przebieg
wydarzeń.
- Zresztą, jaki Ty
świat możesz stworzyć? Jesteś przesiąknięty złem do szpiku
kości! Istoty bez wolnej woli, poddane twojej kontroli… To będzie
świat pusty, bez znaczenia, bez osobowości, bez uczuć! - Dołączył
do mnie Naruto.
Oboje
wyprostowaliśmy się i zmierzyliśmy mężczyznę pełnymi
obrzydzenia spojrzeniami.
- Gardzę tobą i
twoimi fałszywymi celami! - Wykrzyczeliśmy jednocześnie.
Jego twarz
wykrzywiła się w furii.
- Nie macie
pojęcia, o czym mówicie. - Wysyczał jadowicie.
- Madara! - Pain
podniósł głos. - Wyjaśnij to!
- Głupcze!
Potrzebni byliście mi jedynie do tego momentu! Po co mi takie
zakały, jak wy, w moim świecie?! - Wybuchł w odpowiedzi.
- Nie tak się
umawialiśmy. - Warknął równie wzburzony przywódca Akatsuki. -
Jeśli tak ma to wygląda, od teraz również my jesteśmy twoimi
wrogami!
- Wy? Wy nie
możecie mi zagrozić! Ja jestem teraz bogiem! I to ja ustalam
reguły! I możecie być pewni, że to wy zapłacicie największą
karę z wszystkich tych, którzy kiedykolwiek mi się sprzeciwili!
To były ułamki
sekund. Jūbi
zaryczał
przeraźliwie odsłaniając
rząd kłów. Na jego zew odpowiedział cały świat: wiatr ponownie
się wzmógł, ziemia zatrzęsła w posadach, woda w podziemnych
tunelach gwałtownie wezbrała, temperatura skoczyła kilkanaście
stopni w górę. Prawdziwe piekło.
Madara
roześmiał się szaleńczo.
-
Nic, ani nikt, nie jest w stanie mnie zatrzymać!
Demony
błyskawicznie przemieściły się na zachód. My przybyliśmy z
południa i wciąż mniej więcej zajmowaliśmy tę pozycję.
Wymieniłam się spojrzeniami z Nagato. Przymierzem nazwać się tego
nie dało, jednak dla wszystkich stało się jasne, że musimy
współpracować.
Nagle
z ziemi wystrzeliły pnącza. Zmarszczyłam brwi i szybko przebiegłam
spojrzeniem po demonach. Nie było tam Zetsu. Popatrzałam na
dziesięcioogoniastego i w jego pobliżu dostrzegłam chwasta.
Podzielił się na dwoje, czarny kontrolował rośliny wyrastające z
ziemi, zaś drugi w zastraszającym tempie zaczął się klonować.
-
Kakashi-san, Sakumo-kun! Zajmijcie się pnączami! - Krzyknęłam.
-
Oddział atakujący bezpośrednio, rozpocząć natarcie! - Zawtórował
mi Naruto.
-
Oddział atakujący pośrednio, rozpocząć ostrzał! - Dołączyła
Karumi.
-
Oddział obronny, utworzyć tarcze! - Rozkazał Jiraya-sama.
Dopadłam
Naruto. Popatrzeliśmy się na siebie.
-
Gotowa?
-
Nie. Gotowy?
-
Ani trochę.
Mimo
tego, że cały świat się walił, rozbawiło mnie to.
-
Kisame,
Kakuzu, Hidan dołączcie do grupy pierwszej! Deidara, Sasori, Konan
dołączcie do grupy drugiej! - Polecił Pain, po czym podleciał do
mnie i Uzumakiego. - Będę was osłaniał. - Dodał stając w
pobliżu.
-
Taka, wy w całości idziecie do grupy pierwszej! Karin, trzymaj się
Suigetsu! Ogary
Piekielne, ruszajcie od wschodu!
Wzdrygnęłam
się nieznacznie. No
tak, teraz jesteśmy po tej samej stronie.
Chwilę później po mojej lewej zjawił się właściciel głosu.
Zerknęłam na niego. Kolejny raz miałam okazję oglądać go w
pełnej formie i, prawdę mówiąc, wcale mi to nie przeszkadzało.
Wcale nie dlatego, że dzięki temu nie miał na sobie koszuli.
Świat
się kończy, a ty myślisz o czymś takim… -
mruknął z niedowierzaniem Czarny Kruk.
Nie
czepiaj się, jestem młodą kobietą, lubię sobie popatrzeć
– burknęłam w odpowiedzi.
I
tyle było z naszej rozmowy. Kiwnęłam głową blondynowi i
spojrzałam na Sasuke.
-
Ruszamy. - Oznajmiłam.
Potem
zwróciłam spojrzenie na zbliżającą się falę klonów chwasta,
rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Naruto w swej
pełnej formie Kuramy ruszył zaraz za mną. Również Sasuke nie
zwlekał i podążył razem z niebieskookim.
Używałam
wszystkiego, czego tylko mogłam i co było użyteczne. Wkrótce
jednak wyczerpałam zapasy energii od żywiołu wody i musiałam
skupić się na mocy Yang. Nigdy jeszcze nie korzystałam z niej tak
w stu procentach, nawet podczas treningów z Painem. Dlatego o tym,
że moje oczy zmieniają się i zostają zastąpione przez te
Czarnego Kruka dowiedziałam się dopiero wtedy. Ale nie
przeszkadzało mi to – mój wzrok się wyostrzył.
W
pewnym momencie jednak poczułam, jak coś mnie chwyta. Niewidzialna
siła wyszarpnęła mnie ze zwartego szeregu, jaki tworzyłam z
Sasuke i Naruto, i z impetem wbiłam się plecami w ziemię.
Krzyknęłam.
-
To przez Ciebie moi ludzie mi się sprzeciwili! - Zasyczał Madara
pojawiając się nade mną. - I to przez Ciebie wszystkie moje
problemy! Gdybyś nie przebudziła części Kuramy w tym Kitsune, już
dawno stworzyłbym dziesięcioogoniastego!
-
Tak
bardzo mi przykro, że aż wcale!
Chwycił
mnie za gardło i podniósł do góry. Kątem oka wychwyciłam
blondyna. Usiłował się do mnie przedostać. Z drugiej strony
dostrzegłam kruczowłosego w demonicznej formie. Gdzieś tam nawet
zamajaczyła mi sylwetka Nagato.
-
Nikt Ci nie pomoże. - Wysyczał nachylając się do mojego ucha. - A
teraz Cię zniszczę, na ich oczach! To Ty będziesz powodem, dla
którego się poddadzą!
Poczułam,
jak otacza mnie potężna, mroczna energia. Poczułam, jak krew
odpływa mi z twarzy. Spróbowałam się wyszarpnąć.
-
Nie, przestań! - Wycedziłam usiłując się uwolnić.
Z
przerażeniem czułam, jak ta przeklęta moc wysysa moją naturalną
energię i zastępuje jej miejsce. Traciłam poczucie rzeczywistości.
Czarny Kruk rzucał się wewnątrz mnie próbując mi pomóc. Ale
nawet on nie mógł nic zrobić.
-
Ty
pójdziesz na pierwszy ogień. - Warczał Uchiha. Jego głos to była
jedyna rzecz, która jeszcze do mnie docierała. - Ale nie zginiesz.
Będziesz umierać powoli i patrzeć, jak bunt, który wznieciłaś
wśród moich ludzi, obraca się przeciwko nim! Będziesz mieć ich
krew na swoich rękach! A później twoi przyjaciele. Wszyscy, co do
jednego!
Puścił
mnie. A przynajmniej tak mi się wydawało, gdyż nie czułam już
jego paców na swojej szyi. Czułam jedynie wżerający się w moje
ciało mrok. Potworny ból.
-
Och, już się poddałaś? Myślałem, że jesteś waleczniejsza. Jak
widać, tylko głośno szczekasz.
Wtem
poczułam, jak coś wypiera ze mnie całe zło. Zastępuje je zaś
coś innego, czystego, pierwotnego… Moje ciało również się
zmieniło. Skrzydła, rany, siniaki… To wszystko zniknęło.
Otworzyłam oczy. One również się zmieniły. Skóra twarzy nieco mnie piekła - coś się chyba na niej pojawiło. Powoli wstałam z
ziemi i obróciłam się przodem do założyciela klanu Uchiha.
-
Twoje, kurwa, niedoczekanie.
***
Madara Uchiha
Dziesięcioogoniasty
Naruto w pełnej formie Bijuu Mode Kurama
Sakura, zmiana wyglądu pod koniec rozdziału
Osz kurwa! :D Co tu się wydarzyło do cholery?!. Narzekałem na brak walk a tu proszę cały rozdział w napięciu walk! :D Super opisałaś walkę a tak się bałaś, poszło Ci znakomicie! :D co do przebiegu wydarzeń, tak czułem, że Sakura tak łatwo się nie podda ale jestem ciekawy co to za moc, która nagle się przebudziła i pojawiła. Mój niedosyt walk znikł. :D Cała akcja mi się podobała. Jestem ciekaw jak to się skończy i co będzie później?!. Czekam na więcej! :D Liczę na szybki next!! :*
OdpowiedzUsuń