Obudziłam
się, kiedy promienie słoneczne padły prosto na moją twarz.
Dotarło do mnie, że ktoś mnie obejmuje. Uniosłam powieki i
ujrzałam wciąż pogrążonego we śnie demona. Nigdy nie daj się
uwieść przez demona! - powtarzała mi moja mentorka. Wybacz,
Tsunade-sama – pomyślałam lekko zażenowana. Potem uważnie
przyjrzałam się jego twarzy. Kiedy spał wyglądał na zaskakująco
łagodnego.
Po
chwili jednak zdecydowałam się wstać. Wnioskując po wysokości
słońca dochodziła ósma, a o dziewiątej mieliśmy zebranie.
Wyplątałam się z objęć kruczowłosego i zniknęłam w łazience.
Na miejscu niemal dostałam zawału. Dlaczego? Otóż zobaczyłam
swoje odbicie w lustrze. Szczególną uwagę przykuwał mój brzuch.
A konkretnie to czerwone ślady na jego wierzchu. Normalnie bym się
tym nie przejęła, aczkolwiek moja garderoba całkowicie odkrywa
akurat tę część ciała.
Jasne,
że zostawił malinki w widocznym miejscu. W końcu robienie ich tam,
gdzie ich nikt nie zobaczy, nie ma sensu – zauważył kąśliwie
Czarny Kruk.
Och,
to nieważne. Mogę je łatwo usunąć – uspokajałam się w
myślach ignorując istotę Yang, która najwyraźniej wciąż się
na mnie dąsała.
Szybko
się umyłam, wytarłam i ubrałam w świeże ubrania. Następnie
skupiłam się na skórze na moim brzuchu. Wokół czerwonych śladów
pojawiła się delikatna, zielona mgiełka. Chwilę później po
malinkach nie było śladu. Obejrzałam się jeszcze raz w lustrze,
by upewnić się, że nic się nie ostało i zadowolona wyszłam z
łazienki.
Sasuke
już nie było. Musiał wyjść, kiedy brałam kąpiel. Gdy
dochodziłam do schodów dopadł mnie Naruto.
-
Co Ty tu jeszcze robisz?!
-
A coś się stało?
-
Nie słyszałaś wybuchów?
-
Jakich wybuchów?!
Rzuciłam
się w stronę holu, a blondyn pognał zaraz za mną. Chwilę później
oboje wypadliśmy na zewnątrz. Reszta już stała w półkole przed
budynkiem. Ze zbocza góry w naszą stronę zmierzała mantikora, z
ujścia doliny nadciągała meduza, zaś w jeziorze pojawiła się
syrena. Poza tym towarzyszyły im chordy Dev, potocznie zwanych
cieniami, jako że nie posiadały formy cielesnej. Mimo to swoimi
pazurami były w stanie rozpłatać człowieka na części. Ciężko
się z nimi walczy, gdyż żadne ataki fizyczne nie działają.
Powstają na skutek złych intencji ludzkich, gdy jeszcze ów ludzie
żyją. Gdy Decy są już wystarczająco silne pożerają osobę,
która świadomie bądź nieświadomie je stworzyła. Unicestwić
można je jedynie ostrzami pobłogosławionymi przez kapłankę.
Niestety tak się składało, iż nasza kapłanka została w
świątyni.
-
Świetnie. - Podsumowałam.
-
Walczyłaś już z dziesięcioogoniastym, a przejmujesz się tym? -
Zapytał Kisame.
-
Dziesięcioogoniastego mogłam trafić. A przez nich mogę sobie co
najwyżej przeniknąć.
Wtedy
jednak zdarzyło się coś zaskakującego. Ujrzałam Zorzę i dwa
inne konie, w właścicielach których rozpoznałam Sakumo i
Kakashiego-sana. Musiałam aż przetrzeć oczy, by się upewnić.
Jednak nie miałam zwidów – mój wierzchowiec, który powinien być
w stajni za świątynią, dosiadany przez dwie zakapturzone postacie
pędził w naszym kierunku przedzierając się między Devami. Te
odskakiwały bądź uchylały się przed jaśniejącymi delikatną
poświatą ostrzami, którymi zręcznie posługiwała się jedna z
osób siedzących na moim koniu. W kilka minut wszyscy dotarli pod
same schody, na szczycie których się zebraliśmy. Postacie
zeskoczyły na ziemię i zrzuciły peleryny.
Szczęka
opadła mi niemal do ziemi. Przed nami stały dwie kobiety, ale to
zdecydowanie ta pierwsza przyciągnęła moją uwagę. Była nią
Hinata-chan, jednak zupełnie nie przypominała dziewczyny, którą
poznałam w świątyni. Wyglądała niczym prawdziwa wojowniczka.
Pamiętałam, jak kiedyś nie wiedziała, jak dosiada się konia, a
jednak to ona była tą, która prowadziła mojego wierzchowca. Druga
kobieta była blondynką o niebieskich oczach. Nie musiałam pytać,
kim jest – musiała być łowczynią.
-
Ino? - Zdziwiła się Karumi, która jako pierwsza otrząsnęła się
z szoku.
-
Czułam, że coś się święci, gdy Devy nagle zaczęły zbierać
się w grupy, więc skontaktowałam się z tymi dwoma. - Kiwnęła
głową na łowców.
-
Zdecydowaliśmy, że przybędziemy jako wsparcie. - Dołączył się
do wyjaśnień Sakumo witając się z ukochaną całusem w policzek.
-
W międzyczasie nieco podszkoliliśmy naszą kapłankę, ażeby sama
potrafiła się bronić. Sama załatwiła szmaragdowego smoka, z
którego łusek zrobiła sobie spodnie. - Dodał wyraźnie ubawiony
Kakashi-san.
-
Nie dokonałabym tego bez wsparcia od bogów. - Powiedziała pewnie
Hinata-chan. - Ale teraz nie czas na pogawędki. Wyciągnijcie swoją
broń. Każdą, jaką macie. Pobłogosławię ją.
Zgodnie
z poleceniem kapłanki zmaterializowałam moją ulubioną broń –
włócznię. Czyli długi na metr osiemdziesiąt kij zakończony
ostrzem. Hyuuga szybko wykonała rytuał i chwilę później nasze
bronie również otaczała jasna poświata. Ponownie zerknęłam na
białooką. Trzymała w dłoniach dwa Sai'e. Byłam zdumiona zmianą,
jaka w niej zaszła. Rzuciłam okiem na Naruto. I chyba nie tylko
ja – przemknęło mi przez myśl.
-
Dobra, koniec tej bezczynności! - Zawołał Pain. - Czas się
obronić!
Wszyscy
jednocześnie mu przytaknęli. Pierwsi rzuciliśmy się do ataku.
Walkę
wygraliśmy. Kolejnego dnia Próżnia rozpoczęła wchłanianie
naszych mocy. Klęski żywiołowe występowały rzadziej, aż ich
ilość spadła do poziomu sprzed zachwiania równowagi. Świat
jeszcze nie raz nas zaskoczył, nigdy już jednak nie doszło do tak
dużego zagrożenia apokalipsy, jak miało to miejsce z Madarą.
Czas
upłynął, życie potoczyło się dalej. Ja na stałe związałam
się z Sasuke. Naruto zakochał się bez pamięci w Hinacie, która
naturalnie odwzajemniła jego uczucia. Reszta również ułożyła
sobie życie. Z, bądź bez partnera.
Wszystko
więc skończyło się dobrze. I choć wiem, że będę tęsknić do
tych czasów, to wiem również, że wolałabym, aby pozostały
jedynie przeszłością. Dlaczego? Ponieważ nigdy nie powinno się
poświęcać teraźniejszości dla tego, co już przeminęło.
Dlatego, moi drodzy, wyciągnijcie wnioski i żyjcie tym, co dzieje
się tu i teraz.
Ale szybka walka :) no cóż niestety to już koniec ale co dalej? O ile bd coś dalej co mógłbym czytać. Mam nadzieje ze coś wymyślisz :) zakończenie opowiadania przypadło mi do gustu, Wyjaśniłas i opisalas wszystko jak należy. Najlepsza akcja jak Hinata z Ino i łowcami wpadli na rozwałke :) co tu więcej powiedzieć, podoba mi się zakończenie i całość opowiadania choć jestem zdziwiony ze tak szybko. Pozdrawiam i czekam na jakieś info. :)
OdpowiedzUsuń