wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 15 "Druga połowa"

- Mam jednak propozycję, dzięki której rozwiążemy to może wolniej, ale bez większych strat.
Pain uniósł zaintrygowany brwi.
- Ach tak? Co to za propozycja?
Jiraya-sama rozłożył ręce. 
Oho, zapowiada się długa przemowa - pomyślałam.
- Potrzebujesz czakry dziewięcioogoniastego, bądź jego części. Całość nie jest niezbędna. A tak się składa, że Naruto ma jedynie połowę.
Zaraz, co?
- Jak to? - Zdziwił się Uzumaki.
- Każdy Kitsune, czysto teoretycznie, może przebudzić w sobie Kyuubiego. W praktyce potrzebne są odpowiednie predyspozycje. Ty je masz, dlatego Sakura mogła Cię nakierować i Kurama przebudził się w twoim ciele. Ale tylko częściowo. Jako, że Sakura posiada w sobie Czarnego Kruka, istotę Yang, ty mój drogi uczniu, przebudziłeś w sobie właśnie tę część dziewięcioogoniastego i właśnie z tego powodu nie posiadasz części Yin. - Tłumaczył cierpliwie staruszek.
- Dlaczego uważasz, że na to pójdę?
- Bo to jest tobie na rękę, Pain. W końcu opanowanie dziesięcioogoniastego będzie łatwiejsze, gdy stworzysz go tylko z połowy Kuramy, zwłaszcza, gdy tą częścią będzie twoja domena Yin.
- Mów dalej.
- Część Yin pozostała w ciele Żółtego Błysku. Na początku oczywiście będziesz musiał ujarzmić Kuramę. W końcu został zamknięty na całkiem długi czas w martwym ciele. Co prawda, nie wiemy, gdzie się znajduje, ale teraz możemy je namierzyć.
- A wcześniej nie mogliście?
- Wcześniej nie szukaliśmy rozwiązania, dzięki któremu moglibyśmy uniknąć walki z całym Akatsuki. - Zauważył nieco zgryźliwie Jiraya-sama. - I nie mieliśmy wiedźmy, która by nam w tym pomogła.
- Nie mam wystarczająco dużej mocy, by namierzyć tak potężną energię, jeśli została ona ukryta przez strażnika. - Zaprotestowałam.
Strażnicy na przestrzeni wieków strzegli ogoniastych bestii. Mogli pieczętować je w sobie, w przedmiotach, w innych osobach... Było to bez znaczenia tak długo, jak bestie były strzeżone. Tak w gwoli wyjaśnienia.
- Sama nie. - Przyznał Jiraya-sama uśmiechając się niczym dziecko, które spłatało psikusa i właśnie obserwowało, jak ludzie wpadają w jego zasadzkę. - Jeśli jednak połączysz swoją energię z tą Naruto i Paina odnalezienie ciała Żółtego Błysku będzie dziecinnie proste.
Zacisnęłam usta rozważając w głowie słowa staruszka.
- Tak, teoretycznie masz rację, Jiraya-sama. Nie wiem tylko... - Zacięłam się i zmarszczyłam brwi.
My przeciwko całemu Akatsuki na raz nie mogliśmy wygrać. Ale my razem z Akatsuki przeciwko dziesięcioogoniastemu chyba dalibyśmy radę... A może nie? W końcu to pradawna istota. Z drugiej strony istnieje legenda, która mówi, jak można pokonać bestię i ponownie ją rozszczepić na ogoniaste bestie... Bo chyba o niego chodziło Tsunade-sama, gdy mówiła, że sprzymierzymy się z demonami przeciwko pradawnej bestii?  - potok myśli dosłownie mnie przygniótł. - Ja już nic nie wiem. - Jęknęłam w duchu zrozpaczona. - ... czy nie rozszarpią mnie na strzępy, jak tylko wychylę głowę za świętą granicę. W końcu Pain jeszcze na nic się nie zgodził.
- Tak, to prawda. Więc co Ty na to, Nagato? - Zwrócił się do diabła Jiraya-sama.
- Jaki jest wasz motyw? Wiecie, wygląda to trochę, jakbyście nam pomagali. - Wtrąciła się Konan. - A jak już stworzymy dziesięcioogoniastego i tak zginiecie.
- Może coś uda nam się wymyślić do tego czasu.
- Naprawdę w to wierzysz?
- Nadzieja umiera statnia.
- W porządku. - Rudy splótł ręce na klatce piersiowej. - Zgadzam się na waszą propozycję.
Nie jestem pewna, czy w tym momencie odczułam ulgę, czy byłam jeszcze bardziej przerażona, niż wcześniej. Niechętnie zbliżyłam się do granicy i usiadłam kilka centymetrów za nią. Naruto usiadł obok i od razu chwycił moją prawą dłoń. Zamknęłam oczy i wystawiłam rękę poza barierę. Wtedy poczułam uchwyt lodowatych palców Nagato.
Nagle zalała mnie cała moc ich obu. Zachłysnęłam się powietrzem.
- Co się dzieje? - Zapytał od razu blondyn.
Nie musiałam na niego patrzeć, by wiedzieć, że cały się spiął. - I czy to w ogóle jest dla Ciebie bezpieczne?
- Kurwa, widzę gwiazdy. I to wcale nie dlatego, że się gdzieś przenoszę. - Wycedziłam przez zęby
zupełnie ignorując troskę chłopaka.
Czułam się, jakby ktoś usiłował mnie zgnieść. Nagle czułam każdy mięsień, każdą kość, każdą część mojego ciała i wszystko, co na nie oddziałuje. Powietrze, dotyk, grawitacja… Wszystko. Było to tak przytłaczające uczucie, że dopiero po chwili
odczułam obecność jeszcze kogoś. Białego Kruka i Kuramy.
To wszystko było takie… Dziwne. Nierzeczywiste. Kilka tygodni przed tym dniem siedziałam w chacie z Tsunade-sama i suszyłam zioła. A gdy tego dnia połączyłam swoją energię z, będąc dokładnym, czterema istotami… Tamto wspomnienie było dla mnie abstrakcją.
No to w drogę – pomyślałam kwaśno. Ostatnim, co poczułam, było to jak wygięłam plecy w łuk i odchyliłam moją głowę w tył, bym niewidzącymi oczyma mogła wpatrywać się w nieboskłon.
Moją duszę wyrzuciło w siną dal od podnóża gór świątyni. I dopiero później dotarło do mnie, że znajdowałam się na szczycie Gwiezdnego Pyłu, legendarnej góry, gdzie kiedyś miejsce miało rozbicie dziesięcioogoniastego na dziewięć bestii. Wtem jednak otoczenie się zmieniło. Wylądowałam w dolinie zwanej Księżycowe Oko, środek której zdobiło piękne, czyste jezioro.
I znowu zmiana. Pojawiłam się na kwiecistej łące. Otoczona była chmurami. Na środku widziałam krąg utworzony z kilkumetrowych kamiennych kolumn. Otaczały one płytę z tego samego surowca. Podeszłam bliżej i dostrzegłam napis: Minato i Kushina Uzumaki. Potem, skoro już wiedziałam, gdzie jestem, podeszłam do krawędzi polany i spojrzałam w dół. Już wiedziałam.
I nagle wszystko to zniknęło. Zrobiło mi się duszno i słabo. Duch z impetem wpadł z powrotem do ciała.
Moich uszu doszedł potężny trzask. Złamałam coś? Ten gwałtowny powrót zupełnie mnie zdezorientował. Nic do mnie nie docierało. Jedynie gdzieś na granicy świadomości słyszałam nawoływanie Naruto.
- Nie dotykajcie jej.
Moment… Ja znałam ten głos. Zamrugałam powiekami i pierwszym, co dostrzegłam, były oczy Czarnego Kruka. Zmarszczyłam brwi.
- Przecież Ty jesteś zapieczętowany. - Wymamrotałam.
- Już nie. Wraz z powrotem twojego ducha do ciała pieczęć została przełamana.
- Więc już nie jesteś ze mną połączony?
- Jestem. - Przewrócił oczami i jednym ruchem postawił mnie na nogi. - Ale mogę się materializować, jeśli chcę.
- Acha. Nie wiem, czy to dobrze. Ostatnim razem, jak miałeś wolną rękę, skręciłeś mi kark.
W odpowiedzi jedynie uśmiechnął się krzywo. Chyba go rozbawiłam.
- Co zrobił?! - Oburzył się Naruto.
- Nie, nic. Wróćmy do głównego wątku. - Zerknęłam niepewnie na Jirayę-sama, a ten skinął twierdząco głową. - Ciało Żółtego Błysku znajduje się na górze
boga Jurōjin.
-
Bóg długowieczności? - Zdziwił się Deidara.
- Zgadza się. - Uśmiechnęłam się z rozbawieniem. - Sprytnie. Góra, jako miejsce czci
boga Jurōjin, oraz wszystko, co się na niej znajduje, nie podlega upływowi czasu. Jest jak zastygłe w czasie. Oznacza to mniej więcej tyle, że ciała są dokładnie w takim stanie, w jakim zostały pochowane. - Wyjaśniłam.
- W porządku. Pójdziemy tam. Ale jeśli coś będzie nie tak, bądźcie pewni, że tu wrócimy. I nie będziemy więcej negocjować. - Powiedział Pain.
- Skoro i tak umrzemy, to co za różnica? - Warknęła Karumi i odwróciła się na pięcie, po czym ruszyła pod górę.

*

- No więc jaki jest plan? - Spytał Uzumaki patrząc to na mnie, to na Jirayę-sama.
- Jaki plan? - Zapytał staruszek bazgrząc coś w zwoju.
- Chyba nie odesłałeś Nagato bez powodu, prawda?
- Prawda. Chciałem spisać testament.
- Dla kogo niby?!
Białowłosy westchnął, odłożył pióro i odchylił się na krześle.
-
To głupie. - Oświadczył.
- Może być. - Machnęłam ręką. - Lepsze, niż nic.
- No więc, jak zapewne wiecie, z chaosu wyłonili się Izanami i Izanagi, od nich wszystko się zaczęło i tak dalej… Ale ten chaos, istot
y się na niego składające, można również określić jako Niematerialnych. Są to trzy istoty: Shinkō [wiara], Kibō [nadzieja] oraz Ai [miłość]. Ciężko powiedzieć, czy choćby wiedzą o naszym istnieniu bądź w ogóle mają świadomość. Jednak mówi się, że pewne istoty rodzące się na ziemi mogą się z nimi połączyć.
Zaciekawiona pochyliłam się nad stołem w kierunku mistrza. Naruto też podszedł bliżej, stał zaraz za moimi plecami.
- Kontynuuj. -
Ponaglał Gaara.
- Zawsze wydawało mi się, że w Naruto jest coś wyjątkowego. Coś, czego nie mogę uchwycić słowami, czego nie da się zdefiniować, co jest ukryte głęboko w środku. Ale jest. Niezaprzeczalnie jest. I wydaje mi się, że ma to właśnie związek z
Trzema Niematerialnymi. Jednak jedno nie może występować bez drugiego i choć w Sasuke dostrzegłem coś podobnego, to wciąż brakowało trzeciego czynnika. Dlatego nigdy w to w pełni nie uwierzyłem.
- Ale…? - Zachęcałam.
- Na początku tego nie zauważyłem, ale wydaje mi się, że to ty nim jesteś.
- Ja? - Uniosłam brwi z niedowierzaniem. - Dlaczego?
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami. - Kiedy się pojawiłaś, wszystko nagle zaczęło się dziać. Jakby brakujący kawałek układanki trafił we właściwe miejsce i mechanizm ruszył. A potem wyszła ta sprawa z listem i Czarnym Krukiem. Nawet dzisiaj, gdy opuściłaś swoje ciało. To trochę tak, jakby coś roztaczało nad tobą szczególną opiekę. Pilnowało, żeby mimo wszystko nic Ci się nie stało. - Wyprostował się i popatrzał mi prosto w oczy. - Władasz dwoma żywiołami, gdzie normalnie wiedźmy nie są w stanie utrzymać aż dwóch. Często umierają przytłoczone jednym. Masz w sobie Czarnego Kruka i choć teoretycznie Cię uratował, to najpierw musiałaś przeżyć jego wszczepienie. Później, już po przybyciu do świątyni, byłaś w pradawnej jaskini i zabrałaś stamtąd coś, czego wyciągnąć nie zdołali wojownicy z całego świata. Silni wojownicy. Potem, gdy dowiedziałaś się o istocie Yang w swoim ciele, wielokrotnie odwiedzałaś piekło. Nawet Pain nie może ogarnąć wszystkich demonów. To dziwne, że nic nigdy Ci się nie stało. Ba, Ty nawet nie miałaś tam żadnej żadnej sytuacji, która zagrażałaby twojemu życiu. Nie mylę się, prawda?
- No nie… - Przyznałam. - Ale myślałam, że to tylko fart.
- Dziecko, nie ma czegoś takiego, jak fart.
Świat jest tak skonstruowany, by wszystko działo się w swoim czasie. Od nas jedynie zależy, jak wdrążymy plan w życie, ponieważ to, czy to zrobimy, jest już z góry przesądzone.
- Powiedzmy, że twoja teoria może być prawdziwa. - Odezwał się Kakashi. - Skąd mamy wiedzieć, jak przebudzić „to coś”? To, co wyczuwasz, ale nie jesteś w stanie opisać?
- Nie wiemy. - Ponownie wzruszył ramionami i pochylił się nad papirusem. - I się nie dowiemy, dopóki dowiedzieć się nie powinniśmy.
- A co to, do cholery, znaczy? - Szepnął Sakumo, za co zaraz dostał z łokcia pod żebra od starszego brata. - Ałć! - Syknął.
- Powiedziałem już, że świat skonstruowany jest tak, by wszystko działo się w swoim czasie. Tak będzie i tym razem. Jeśli mam rację, rozwiązanie samo do nas przyjdzie. Wtedy tylko będzie trzeba odpowiednio je wykorzystać. - Tłumaczył cierpliwie mistrz.
- I mamy bezczynnie czekać, aż ten moment nastąpi? - Dopytywała Karumi.
- Oczywiście, że nie. - Posłał nam zirytowane spojrzenie. - Jak w końcu się uciszycie, to skończę pisać listy do innych silnych istot stąpających po tej ziemi, którym nie będzie obojętny koniec świata. Jakoś się zorganizujemy.

*

W przeciągu tygodnia zwaliła się do nas taka ilość istot, że nie byłam w stanie się ich doliczyć, nie ważne ile razy próbowałam. Poznałam między innymi kuzyna Hinaty-chan, Nejiego, jego dziewczynę (elfkę) Ten-ten i najlepszego przyjaciela (dhampira) Rocka Lee. Kuzyn był kapłanem Amaterasu, tak samo jak Hinata-chan. Nie miałam pojęcia, jak ich wszystkich pomieścimy do czasu, gdy kapłanka nie uświadomiła mnie o istnieniu podziemi. Ciągnęły się one przez całą górę i tworzyły je głównie skromne pokoje i punkty medyczne.

*

Siodłałam Zorzę, gdy w stajni zjawił się Naruto. Kiedy zobaczył, co robię, miałam wrażenie, że wybuchnie.
- Co ty wyprawiasz?
- Wybieram się na przejażdżkę. Może to ostatnia szansa.
Rysy jego twarzy nieco złagodniały.
- Nie możesz pojechać, to zbyt niebezpieczne. - Wciąż jednak był nieugięty.
Przewróciłam oczami.
- Nie opuszczę świętych granic. Poza tym możesz jechać ze mną, jak tak bardzo się martwisz, mój obrońco i opiekunie.
Blondyn popatrzał nieufnie na konia.
- Nie jestem pewny.
- Nigdy nie jeździłeś konno?
- Przemieszczałem się samodzielnie.
- W takim razie musisz spróbować choć raz. Lepszej okazji nie będzie. - Zachęcałam go ze śmiechem. - Oj, no chodź. Przecież będziesz siedział za mną.
W końcu niechętnie podszedł bliżej i wspiął się na siodło – ledwo, ale dał radę. Spięłam wodze i wyjechałam przed stajnię. Gdy dotarłam przed schody świątyni dostrzegłam siedzącego przy wejściu Gaarę. Skinął nam głową. Nie znałam go zbyt dobrze, odniosłam jednak wrażenie, że rozbawił go widok Uzumakiego na moim wierzchowcu.
- Gotowy?
- Nie.
- Cóż… Trzymaj się.
Ruszyłam powoli,
stępem. Szybko jednak przeszłam do kłusu i wtedy niebieskooki musiał już mnie objąć w pasie. Potem przeszliśmy do galopu i gdy zerknęłam przez ramię zobaczyłam szeroko otwarte oczy Naruto. Roześmiałam się i przyśpieszyłam do cwału.
- Uśmiechnij się! - Krzyknęłam.
Lepszej szansy może już nie być.


***

Ufff... Udało się, dodałam nowy :D
Nie miałam weny, dlatego tak późno ^^^"
Co myślicie o okładce? Widać z boku strony ^^
Do następnego~!

1 komentarz:

  1. Yghy(zadławił się świetnością tego rozdziału.)
    Już chwila..
    A więc.. O kurwa co to za zajebisty rozdział!?? Wszystko mi się podobało - co prawda dalej nie ma walk - ale j tak jest świetnie! �� Kruk, który może się materializować wtedy kiedy chce? Czy to plus czy to minus to się okaże :) Negocjujacy Pain a to dobre, ale od zawsze wiadomo że Jirayia potrafi przekonać - ale to dobrze ��. Wszystkich czeka nie lada wyzwanie ale muszą dać radę �� dobry motyw z konie, Sakurą i Naruto - podobało mi się. - Co do okładki.. Hmmm nie znam lepszego słowa od "cudo", jeśli Ty znasz to to jest to heh ���� super, czekam na next'a z niecierpliwością ��

    OdpowiedzUsuń