-
Cóż… Dzisiaj już raczej tu nie wrócą. - Zaśmiałam się
wracając razem z Kisame do sali konferencyjnej po krótkim zwiadzie.
-
Zdziwiłbym się, gdyby tak było. - Poparł mnie również się
śmiejąc.
Ale
ten świat się zmienia -
pomyślałam. - Kiedyś wlczyłam z Rybą na śmierć i
życie, a teraz rozmawiam z nim, jak ze starym przyjacielem –
pomyślałam wtedy.
Gdy
wróciliśmy zastaliśmy tam jedynie Naruto, Jirayę-sama, Karumi i
Sasuke.
-
Wygląda na to, że inni również się tego domyślili. - Zauważyłam
z rozbawieniem. - Cóż, w takim razie miłego fajrantu i do jutra,
śledziu. - Zwróciłam się wesoło do mojego towarzysza.
Parsknął
śmiechem.
-
Do jutra, różowa.
Pożegnał
się z pozostałymi, zmierzwił mi włosy i opuścił pokój.
-
Hej! - Oburzyłam się, jednak demona już nie było.
Klnąc
na niego pod nosem usiłowałam doprowadzić fryzurę do poprzedniego
stanu.
-
Zaprzyjaźniasz się z demonami? - Spytał Naruto unosząc brwi.
-
Jeśli są dla mnie mili, ja jestem miła dla nich. - Wzruszyłam
ramionami. - Co prawda, nasza znajomość nie zaczęła się zbyt
dobrze, ale właściwie całkiem fajny z niego gość. Oczywiście
pomijając fakt, że jest cholernym dupkiem. Och, to skomplikowane. -
Wyrzuciłam ręce w górę. - Dzisiaj miałam wystarczająco dużo
wrażeń. Idę spać. Dobranoc!
Obróciłam
się napięcie i wymaszerowałam z pokoju. Byłam już zmęczona i
jedyne, o czym marzyłam, to łóżko. Idąc korytarzem mijałam się
z Itachim i Mao. Byli w siebie tak zapatrzeni, że nie sądziłam, iż
mnie zauważą. Mój błąd. Kruczowłosa odkleiła się od swego
lubego i rzuciła mi się na szyję zamykając w szczelnym uścisku,
aż wydusiła ze mnie całe powietrze.
-
Mao, dusisz ją. - Powiedział łagodnie Uchiha.
W
życiu nie słyszałam takiego tonu u demona. I nigdy nie widziałam
u niego uśmiechu. No, nie był on szeroki, ale wciąż było to dość
niesamowite widzieć go uśmiechniętego.
-
Dziękuję, Sakura-sama. - Wyszeptała cicho Próżnia. -
Powiedziałaś, że dasz mi cel, do którego będę dążyć.
Sprawiłaś, że znowu mam kogoś, dla kogo jestem ważna i mam
misję, którą pragnę wypełniać. Nie wegetuję już na dnie
kanionu. Zawdzięczam Ci życie. - Odsunęła się ode mnie. -
Naprawdę Ci dziękuję.
Och,
kurwa. I co ja mam niby powiedzieć? - pomyślałam zakłopotana
widząc jej zaszklone oczy.
-
Eh, um, nie ma za co. - Mruknęłam speszona.
-
Ja również Ci dziękuję. - Odezwał się starszy z braci Uchiha i
podszedł bliżej, by objąć swoją dziewczynę w pasie. Patrzał
jednak prosto w moje oczy. - Będę Ci wdzięczny do końca życia.
-
To trochę długo, co? - Zauważyłam usiłując rozluźnić
atmosferę.
Mao
zaśmiała się wesoło, a Itachi skinął głową przyznając mi
rację. Potem szybko się z nimi pożegnałam i czym prędzej
zniknęłam im z oczu. Nie byłam przyzwyczajona do tego typu
reakcji. Właściwie pierwszy raz ktoś okazał mi taką wdzięczność.
Ludzie z wioski, których leczyłam, przychodzili do nas jedynie w
ostateczności i nigdy nie dziękowali za opiekę.
Weszłam
do pokoju i już chciałam zamknąć drzwi, gdy niespodziewanie w
progu pojawił się Naruto. Odskoczyłam od nich zaskoczona.
-
Nie rób tak. - Fuknęłam uspokajając szaleńczo bijące serce. -
Przestraszyłeś mnie.
-
Przepraszam. - Uśmiechnął się szeroko. Wcale nie wyglądał na
skruszonego. - Przyszedłem z tobą porozmawiać. - Dodał
poważniejąc.
Wpuściłam
go do środka, po czym usiadłam po turecku na swoim łóżku.
Blondyn usiadł naprzeciwko mnie, również po turecku.
-
Dawno nie rozmawialiśmy. - Stwierdził po chwili ciszy.
-
W natłoku ostatnich wydarzeń nie mieliśmy na to czasu.
-
To prawda. - Westchnął głęboko. - Przejdę od razu do rzeczy. Co
się stało między tobą, a Sasuke?
Odwróciłam
wzrok.
-
Czemu pytasz? - Zapytałam.
-
Dzisiaj wyglądał, jakby chciał Cię zjeść wzrokiem. I nie jestem
pewny, czy to dlatego, że go pociągasz, czy dlatego, że jest o coś
na Ciebie zły.
Westchnęłam
głęboko i przeczesałam włosy palcami.
-
Cóż… Trochę nas poniosło, ale oprzytomniałam, nim do czegoś
doszło. - Odparłam. - Odepchnęłam go. - Podkreśliłam widząc
jego nieprzekonaną minę.
-
Wierzę Ci, wierzę. - Przewrócił oczami. - Ale mam wrażenie, że
wcale tego nie chciałaś.
Spaliłam
buraka.
-
Od kiedy zajmujesz się psychoanalizą uczuć siedemnastoletnich
wiedźm?
-
Już od dłuższego czasu. - Zaśmiał się. - Ale nie rozumiem.
Lubisz go, tak? Czemu go odpychasz?
-
Czy to nie oczywiste? - Uniosłam wzrok.
-
Chyba nie, skoro pytam. - Zauważył.
-
Och, no bo Sasuke to demon, nie? Na śniadanie zjada dusze niewinnych
i czystych ludzi, no i ogólnie demony z założenia są złe, nie? I
jego przeszłość. Nie wiem, czy byłabym w stanie ją udźwignąć.
Wiesz, na pewno dużo przeżył i na pewno miał wiele, wiele
partnerek. - Zaczęłam wymachiwać rękami. - To po prostu za dużo.
Powinnam znaleźć sobie do bólu nudnego chłopa ze wsi. - Dodałam
zrezygnowana.
Kitsune
popatrzał się na mnie z niedowierzaniem, po czym zaczął się
śmiać.
-
Wiesz, chyba muszę Cię uświadomić. - Wydusił z siebie. - Żaden
do bólu nudny chłop ze wsi z tobą nie wytrzyma dłużej, niż
dzień.
-
No dzięki. - Burknęłam nadymając policzki i zakładając ręce na
piersi.
-
Wiesz, myślę, że niepotrzebnie się martwisz. - Powiedział, gdy w
końcu się uspokoił. - Sasuke jest demonem, owszem. Robił straszne
rzeczy. Miał wiele kobiet. Ale to wszystko, to przeszłość. Poza
tym istnieją inne sposoby, na które demon może się pożywiać.
-
Na przykład? - Zainteresowałam się.
-
Och, cóż. - Uśmiechnął się nieco złośliwie. - Seks jest tym
sposobem.
-
Wkręcasz mnie. - Stwierdziłam.
-
Nie. Mówię całkiem poważnie. Energia życiowa jest wtedy
najsilniejsza i demon nie potrzebuje jej dużo, by się „najeść”.
-
Acha. - Podsumowałam jakże inteligentnie. - No ale no…
Uniósł
brwi.
-
No co?
-
Przecież nie prześpię się z nim tak od razu. - Oburzyłam się.
Naruto
niemal płakał ze śmiechu.
-
Narazie nie musi się pożywiać, bo jest naładowany boską energią.
Jakbyś nie zauważyła, ty też ostatnio nie jesz.
-
Punkt dla Ciebie. - Przyznałam. - Przepraszam.
-
Za co? - Zdziwił się.
-
Och, no wiesz. - Przygryzłam wargę. - Pomagasz mi rozwiązać moje
problemy uczuciowe, podczas gdy ty… - Wykonałam nieokreślony ruch
ręką.
-
W porządku. - Uśmiechnął się szeroko. - Przede wszystkim zależy
mi na twoim szczęściu. Poza tym, gdy patrzę na to z perspektywy
czasu… Myślę, że kocham Cię, ale bardziej jak kogoś z rodziny.
Jak siostrę. Pragnę, żebyś była bezpieczna i zabiję, jeśli
ktoś Cię zrani. Ale już nie widzę w tobie mojej przyszłej
dziewczyny, jak to było na początku.
-
Widziałeś we mnie swoją przyszłą dziewczynę? - Zaśmiałam się
cicho.
-
Och, no wiesz, jesteś trochę młoda, ale z pewnością ładna. -
Również się zaśmiał.
-
O! Właśnie! Jeszcze nasz wiek.
-
Nie, stop. - Tym razem on zamachał rękoma. - Wiek nie ma tu nic do
rzeczy.
-
Ale…
-
To tylko liczba.
-
Nie prawda!
-
Och, kobieto, czym ty się stresujesz? Ma więcej doświadczenia,
trochę wspomnień i pewną ilość grzechów na sumieniu. Ale byłoby
tak samo, gdybyś poznała tylko trochę starszego faceta.
-
Okay, dzięki. Weź mi teraz tylko powiedz, dlaczego ty go tak
bronisz?
Zresztą,
nie on jeden – mruknęłam w duchu.
Weź
ty się mnie nie czepiaj, babo – burknął Czarny Kruk.
-
Bo pierwszy raz widzę, jak jakaś kobieta doprowadziła go do
takiego stanu. - Zachichotał. - Myślałem, że wszystkie zęby mu
wypadną, tak nimi zgrzytał. Zwłaszcza, gdy wdałaś się w rozmowę
z Neji'm, a potem wróciłaś z Kisame do sali.
-
Poważnie?
Nie
zdążył odpowiedzieć, ponieważ ktoś zapukał głośno do drzwi.
-
To on. - Powiedział bezgłośnie Uzumaki.
-
Wejść! - Krzyknęłam.
Drzwi
się otworzyły i w progu rzeczywiście stanął Sasuke. Kiedy nas
zobaczył miałam wrażenie, że wybuchnie. Oczy mu pociemniały,
mięśnie się napieły.
-
Więc mnie odsyłasz do Karin, a sama pieprzysz się z Naruto?
Popatrzałam
się na blondyna.
-
Pieprzymy się? - Zapytał udając zdumienie Kitsune. - Mogłaś mi
powiedzieć, chociażbym się rozebrał! - Wykrzyknął.
Zaczęłam
się śmiać, a on po chwili do mnie dołączył.
-
Przestań, idioto! Brzuch mnie już boli! - Wyjęczałam skopując
Uzumakiego z łóżka. W efekcie z hukiem wylądował na ziemi, co
wywołało u mnie jeszcze większy napad głupawki.
-
Ała! - Oburzył się blondyn zrywając się z podłogi. - No wiesz?!
Ja Ci tu próbuję pomóc, a Ty tak mnie traktujesz? Wychodzę!
Odrzucił
grzywkę niczym rasowy model i wymachując komicznie biodrami na lewo
i prawo ruszył do wyjścia. Mijając Uchihę poklepał go
przyjacielsko po ramieniu. Stanął jeszcze w progu, rzucił mi swój
szeroki uśmiech i powiedział:
-
Tylko się nie pozabijajcie.
I
już go nie było. Uspokoiłam się.
-
Może zamknij drzwi? - Zasugerowałam ostrożnie.
Z
nieprzeniknioną miną wykonał moją prośbę. Nieco mocniej, niż
było trzeba, ale jednak to zrobił. Z założonymi na piersi rękami
zbliżył się i powoli usiadł bokiem na łóżku. Chyba powinnam
wybrać inne miejsce na rozmowę – pomyślałam z rozbawieniem.
Dzięki rozmowie z Naruto mój humor znacznie mi się poprawił.
-
Przepraszam. - Rzuciłam w końcu, by przerwać ciążącą ciszę.
Brunet uniósł prawą brew w pytającym geście. - Byłam
niesprawiedliwa. Nic nie wiem o twoim życiu, nie mam prawa mówić
nic takiego, co powiedziałam. - Mruknęłam czując, jak sama jego
obecność sprawia, iż się denerwuję. - Wiesz, to też trochę
twoja wina. Nie mam pojęcia, jakie konkretnie masz wobec mnie
zamiary, ani czego ode mnie oczekujesz!
Parsknął
śmiechem. Sasuke Uchiha parsknął śmiechem. Świat się kończy,
apokalipsa nadciąga.
-
Cóż, najpierw mi powiedz, tak dla mojego wewnętrznego spokoju.
Spałaś z Naruto?
-
Nie. - Wydęłam wargii. - Niezła z niego dupa, ale nie w moim
typie.
Ponownie
uniósł jedną brew ku górze.
-
Ach tak? A jaki jest twój typ?
Wytknęłam
język.
-
Nie twoja sprawa, stary pierniku.
-
Lepiej odpowiedz, pókim cierpliwy, dzieciaku.
-
Jeszcze wczoraj mówiłeś, że jak na twój gust jestem całkiem
dojrzała. Zdecyduj się, dziadku.
-
Uważaj gówniaro, moja cierpliwość też ma granice. - Ostrzegł.
Uśmiechnęłam
się wyzywająco.
-
Dawaj. Tylko uważaj, żeby dysk Ci nie wypadł, staruszku.
Chciałam
wstać i uciec, ale demon był oczywiście szybszy. Chwycił mnie za
nadgarstek i pociągnął. Wylądowałam plecami na łóżku, a wtedy
on błyskawicznie usiadł na mnie okrakiem i przyszpilił mi
nadgarstki do łóżka.
-
Zadzierasz z niewłaściwymi osobami, skarbie.
-
Och, to już nie dzieciaku?
-
Jesteś wyjątkowo pyskata jak na kogoś o tak słabym położeniu,
jak twoje.
-
Cóż… - Uśmiechnęłam się szeroko. - Zawsze mogę negocjować.
Albo krzyczeć.
-
Nikt Cię nie usłyszy. - Zamruczał przejeżdżając nosem po mojej
szyi. Puls mi przyspieszył. - Już ja tego dopilnuję. - Dodał.
Poruszyłam
się pod brunetem niespokojnie. Czułam, że zapędził mnie w kozi
róg. I właściwie to do niego pasowało. W końcu Sasuke to
drapieżnik. Osobiście przypominał mi czarną pumę. Niebezpieczny,
tajemniczy, mroczny i diabelnie dobry we wszystkim, co robił.
-
I co teraz? - Spytałam lekko zachrypniętym głosem.
Jego
wargi wykrzywił lekko sadystyczny uśmieszek.
-
Teraz przelecę Cię tak, że nie będziesz w stanie chodzić.
Z
wrażenia wytrzeszczyłam na niego oczy i rozdziawiłam usta. Demon z
satysfakcją obserwował, jak rumienię się aż po czubki uszu.
Ponownie się pochylił i zaczął całować moją szyję. Zagryzłam
dolną wargę, by z moich ust nie uleciał żaden dźwięk.Poczułam
jego ręce na moim nagim brzuchu. Gdy sunął nimi w górę czułam,
jak na mojej skórze pojawia się gęsia skórka. Powoli ściągnął
mi moje rękawiczki, nałokietniki i skórzaną kurtkę. Ani na
chwilę nie przerwał kontaktu wzrokowego. Czułam
się, jakby mnie zahipnotyzował. Bezwiednie robiłam to, co chciał.
Uniosłam nawet plecy, kiedy ściągał ze mnie kolejne części
garderoby.
Zszedł
ze mnie i zajął miejsce między moimi nogami. Wciąż oszałamiająco
powoli zdejmował moje buty i zakolanówki. Odrzucił je gdzieś za
siebie, po czym się uniósł i wciąż cholernie wolno ściągnął
swoją koszulę przez głowę napinając przy tym wszystkie mięśnie
pleców, barków, klatki piersiowej i brzucha.
Zacisnęłam
usta w wąską linię i zmrużyłam oczy. Specjalnie tak przeciągał,
żebym wszystko odczuwała jeszcze intensywniej. Ale jakąś nie
mogłam odmówić mu tej przyjemności – wyglądał, jak dziecko,
które dostało upragnioną i długo wyczekiwaną zabawkę.
Lewą
dłoń położył obok mojej twarzy, prawą przy moim biodrze i
nachylił się nade mną. Na jego twarzy jawił się pełen
satysfakcji, subtelny uśmiech. Och, rany. Wyciągnęłam lewą
rękę i przejechałam opuszkami palców po linii jego szczęki, aż
dotarłam do jego warg i powoli przejechałam po dolnej wskazującym
palcem. Przymknął powieki i miałam wrażenie, że naprawdę
zacznie mruczeć. Jak prawdziwa puma.
I'm in control, when you give me your body, yeah
Nie
chcę już czekać – pomyślałam. Uniosłam się i go
pocałowałam.
Natychmiast
przejął inicjatywę zachłannie wpijając się w moje usta. Niemal
nie mogłam oddychać, ale nie przeszkadzało mi to. Ogień szalejący
pod moją skórą, żar buchający w żyłach i natłok intensywnych
doznań zupełnie odwracał moją uwagę.
I
feel our souls burnin' up when I'm, inside of you and I
Zanim
się spostrzegłam pozbawił mnie górnej części odzieży. Nie
miałam nawet czasu, żeby być zawstydzoną. Pocałunkami zjechał
najpierw na moją szyję, potem na dekolt i biust. Wygięłam plecy w
łuk i zacisnęłam palce na pościeli. Poczułam jego usta na
brzuchu. Czułam, jak się uśmiecha.
I'ma
leave a mark, just to remind you, where you belong, baby
-
Sadysta. - Wycedziłam przez zęby, kiedy powoli odpiął guzik moich
spodenek.
-
To twoja kara, za doprowadzenie mnie do szewskiej pasji. - Ponownie
jego twarz pojawiła się nad moją. - Dzisiaj miałem ochotę zabić
każdego, kto tylko na Ciebie patrzał. - Warknął z gniewem
wymalowanym na twarzy. Wstrzymałam oddech. On nie był tylko
przystojny. On był porażająco piękny w swej agresji. - Od teraz
jesteś moja i każdy, kto tylko się Ciebie tknie, gorzko tego
pożałuje.
Give
me your all, scream as loud as you want
-
Weź mnie całą. - Wyszeptałam bez tchu.
I
tak, tej nocy, demon pożarł moje serce, ciało i duszę.